„Dodatkowa dusza” to powieść, która rozczarowuje. Zwłaszcza wtedy, jeśli pamięta się energię, językową i stylistyczną sprawność oraz świeżość „Gugułów”, ale i wówczas gdy przypominamy sobie wiarygodny portret inicjacji w dorosłość, miejskość i samodzielność sportretowany w późniejszych „Stancjach”. „Dodatkowa dusza”, co zostaje zasygnalizowane na okładce, inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. W tym wypadku to deklaracja chyba zbędna. Niepotrzebnie wikła nas w rodzaj szantażu emocjonalnego związanego z dramatycznymi przeżyciami bohaterów. I choć doświadczenia te są trudne – mamy do czynienia z II wojną światową, ucieczką z transportu do Treblinki, ukrywaniem się i chronieniem syna przez ojca, to jednak proza ta nie przekonuje. Autorce nie udaje się oddać ani wspomnianego napięcia związanego z biografią bohaterów, ani atmosfery tamtych czasów. Język opowieści osuwa się w nijakość, relacyjność, z której niewiele wynika. I nie, nie jest to precyzja ani oszczędność, raczej pewna miałkość. Dialogi są mało przekonujące, wybrzmiewają sztucznie, dalekie są od autentyczności. Nie ma wątpliwości, że historia bohaterów i więź między ojcem i synem w rzeczywistości jest tym, co zasługuje na zapamiętanie. Jednak „Dodatkowa dusza” okazuje się nieudaną próbą utrwalenia. To powieść niekonieczna i zarazem najsłabsza proza w dorobku książkowym autorki.
Wioletta Grzegorzewska, Dodatkowa dusza, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz