Autor
decyduje się na ciekawą w sensie koncepcyjnym narrację patchworkową. Z jednej
strony dystansuje się od gatunku reportażu, stwierdzając, że to tylko dziennik.
Z drugiej kładzie nacisk na ograniczenia formalne narzucone mu przez
zleceniodawcę – ma napisać cykl reportaży dla ONZ, obrazujących przeżycia
migrantów. Powinien być niewidoczny w tekście, ale w książce jego obecność jest
mocno zaakcentowana i zapowiada wplecione w opowieść reportaże biograficzne.
Autor, wspominając o tym, że pisze na zamówienie, sugeruje pewnego rodzaju
dwuznaczność sytuacji. Ma się dostosować do oczekiwań zleceniodawcy, a te choć
nie sprowadzają się do wpływu merytorycznego, to jednak formalnie wiążą się z
pewnymi ograniczeniami tak charakterystycznego dla Caparrósa stylu. Reporter,
usuwając się w cień w portretach swoich bohaterów, nie ukrywa swoich uczuć,
emocji, poetyckich spostrzeżeń i oskarżycielskich tez w pozostałych partiach
tekstu. Reportaże na temat tych, którzy opuścili swój świat, by rozpocząć nowe
życie w innej rzeczywistości, wyróżnione zostały kursywą. Choć każda z historii
jest szczególna i dotyczy konkretnego człowieka, to jednak ma w sobie pewną
powtarzalność. Wielkie dramaty i wielkie cierpienie mają to do siebie, że
często są anonimowe i dotyczą wielu ludzi. Caparrós kładzie nacisk na ów
paradoks obojętności – nie może przedstawić dwóch historii z tego samego
rejonu, a przecież obie zasługują na uwagę i reakcję. Autor nie unika również
prowokacyjnych spostrzeżeń. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy sugeruje, że
spojrzenie kolonizatora zdobywcy i posiadacza daje złudzenie władzy i
przyjemności, z których nie trzeba się tłumaczyć. Zmusza więc czytelnika do
zmierzenia się ze stereotypami, uprzedzeniami i historyczną winą. Warto.
Martín
Caparrós, Księżyc od nowiu do nowiu. Dziennik hiperpodróży, przeł. Marta
Szafrańska-Brandt, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz