Vivian
Maier to postać niezwykle interesująca. Wybitna fotografka, o której świat
usłyszał przypadkiem. Autorka 150 tysięcy zdjęć, dokumentująca codzienność i to
wszystko, co było wokół niej. Artystka, która postawiła na anonimowość i która
okazała się niezwykle wrażliwą rejestratorką tego, co się dzieje na ulicy.
Dzisiaj bohaterka m.in. znanego filmu „Szukając Vivian Maier” oraz powieści
Christiany Hesselholdt. Czy duńskiej pisarce udaje się uchwycić to, co
definiowałoby tajemniczą fotografkę? Pisarka stawia na niedopowiedzenie,
przypuszczenie i hipotetyczne stwierdzenia. Rozpisuje swoją opowieść na głosy,
zbliżając swoją prozę częściowo do dramatu, częściowo do rozmowy tych, którzy
mogliby wzajemnie się uzupełniać, a jednak poprzestają na monologowaniu.
Hesselholdt udaje się pokazać introwertyzm Vivian Maier oraz nieustannie
odsłaniające się w jej zachowaniu zderzanie niezależności z potrzebą opieki
oraz dominacji z podporządkowaniem. Szczególnie interesujące są te fragmenty, w
których autorka próbuje oddać naturalność i obsesyjność fotografowania jako aktywność
najbardziej definiującą bohaterkę książki. W efekcie Maier staje się czymś w
rodzaju egzotycznego ptaka, który zachwyca, fascynuje, ale trudno go zrozumieć.
Ten pośredni stan widać w wypowiedziach zatrudniającego ją małżeństwa czy jej
młodej podopiecznej. Intrygujące.
Christina
Hesselholdt, Vivian, przeł. Justyna Haber-Biały, Wyd. W.A.B., Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz