Po
lekturze znakomitego eseju Crary’ego nie będzie chyba osoby, która nie
zastanowi się nad niepokojącym wydźwiękiem idei dostępności i dyspozycyjności.
Tytuł, odwołujący się do możliwości skorzystania z czyichś usług dwadzieścia
cztery godziny w każdym dniu tygodnia, z jednej strony oferuje nam poczucie
obserwowania idei, która właśnie się ziszcza jako spełnione marzenie, z drugiej
natomiast, również jesteśmy tego świadkami, wspomniana idea staje się
zagrożeniem dla tych, którzy nie tylko dystrybuują daną ofertę, ale i są jej
odbiorcami. Nie bez przyczyny w podtytule książki pojawia się znaczące i
dwuznaczne w swojej wymowie określenie „koniec snu”. Sformułowanie to odnosi
się nie tylko do oczekiwania, by konieczność snu wyeliminować i traktować jako
ludzką słabość, ale też do przekonania, że sen o humanistycznym i humanitarnym
wymiarze usług oferowanych w kapitalizmie jest najzwyklejszą naiwną mrzonką. Crary
pokazuje, że komponowanie rzeczywistości w taki sposób, by ignorowano rytm dnia
i nocy, wiąże się z postępującą władzą, jaką system sprawuje nad istotami
rozumnymi. Powszechny dostęp do osiągnięć technologicznych związanych z
Internetem powoduje, że człowiek bez walki oddaje kolejne obszary swojej
wolności, wyrzekając się i rezygnując ze sfery prywatności. Wspomniana
całodobowość staje się synonimem ideału. Paradoks tej sytuacji sprowadza się
jednak do tego, że zarówno ci, którzy władzę posiadają, jak i ci, którzy
wchodzą w rolę niewolników, poddają się złudnemu urokowi tego, co zabija nie
tylko indywidualność, ale i wspólnotowość.
Jonathan
Crary, 24/7. Późny kapitalizm i koniec snu, przeł. Dariusz Żukowski, Wyd.
Karakter, Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz