Choć Ramón Lobo pisze powieść, to jednocześnie nie pozostawia złudzeń, że opowiedziana przez niego historia jest mocno zakorzeniona w faktach. Mamy bowiem do czynienia z całą listą konfliktów zbrojnych dziejących się współcześnie na świecie, mamy portret codzienności korespondentów wojennych, mamy wreszcie wyraźnie zasugerowane, że publikacja ta to pewnego rodzaju hołd i upamiętnienie takiego sposobie relacjonowania wojen, który powoli odchodzi do przeszłości. Trudno nie zauważyć, że opis pracy bohaterów powieści Lobo zostaje wiernie odtworzony. Jeśli przyjrzymy się relacjom korespondentów i fotoreporterów wojennych (np. Wojciecha Jagielskiego, Anny Wojtachy, Krzysztofa Millera, członków Bractwa Bang Bang) czy pisarzy, którzy w swoich powieściach wykorzystują wiedzę zdobytą w uprawianym wcześniej zawodzie (np. Anna Blundy), zauważymy, że i Lobo obficie korzysta ze swojego doświadczenia pracy w tej samej roli. Można więc tę powieść z powodzeniem czytać jako lekturę uzupełniającą podczas studiowania dziennikarstwa. Lobo sugestywnie oddaje zaangażowanie bohaterów i ich gotowość udania się na wojnę właściwie w każdej chwili. Wiarygodnie odtwarza relacje między tymi, którzy pracują podczas konfliktów zbrojnych. Mamy więc przyjaźnie na całe życie, krótkie spotkania, rodzące się miłości, samotność, niemożność życia bez wzmacniającej sens codzienności adrenaliny, wreszcie przypadkowy seks, dużo alkoholu i sceptyczne podejście do tworzenia trwałych związków. Są też w tej historii wielkie sukcesy – zdjęcia zrobione w odpowiedniej chwili, uważne przyglądanie się otoczeniu i portretowanie zwykłych ludzi, świetne i nagradzane teksty, docieranie do osób, z którymi trudno nawiązać jakikolwiek kontakt. Wyraźnie widać – i Lobo ów kontrast dobrze wydobywa – że świat wojny i miejsce, do którego wysyła się zdjęcia i relacje, to dwie różne rzeczywistości. W efekcie rozrywka stopniowo wypiera dramat, cierpienie i nieoczywiste konflikty, a redakcje zaczynają rezygnować z pracy fotoreporterów i korespondentów wojennych. Ten symboliczny akt instytucjonalnego odwrócenia wzroku od tego, co ważne, zostaje tutaj zarysowany wielowymiarowo, ale i jako coś, czego nie da się odwrócić i czego nie da się w żaden sposób zadośćuczynić. Bardzo dobre.
Ramón Lobo, Dzień, w którym umarł Kapuściński, przeł. Małgorzata Kolankowska i Aleksandra Wiktorowska, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2022.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz