Książka
Reynoldsa to ciekawy przykład pisarstwa zaangażowanego, łączącego znakomite
praktyczne rozeznanie w temacie z umiejętnością teoretycznego namysłu nad
analizowanym materiałem badawczym. Autor z pasją opowiada o konkretnych
przykładach dotyczących czerpania z przeszłości, zwłaszcza jeśli chodzi o
muzykę, i konsekwencjach takich, odwołujących się do nostalgii, inspiracji.
Zresztą kwestia twórczego wykorzystania tego, co już było, nie zostaje wcale
przedstawiona jako gest niewinny w swojej wymowie, wręcz przeciwnie,
zaakcentowano dominację komercji, poddawanie się modom i rezygnację z buntu na
rzecz tego, co się dobrze sprzeda. W pewnym więc sensie opowieść tę można z
powodzeniem czytać jako zapis nieustannie toczonej walki idei. To, co było jest
sprawdzone, w pewnym więc sensie daje gwarancję sukcesu, ale i bywa pójściem na
łatwiznę. Reynolds nie traci z oczu różnego rodzaju uwikłań, ale jednocześnie
obok narracji krytycznej pojawia się też tutaj szereg kwestii, które da się
potraktować jako ważne pytania dotyczące przyszłości. Znakomite podsumowania
różnego rodzaju projektów muzycznych zostają usytuowane w szerszym kontekście
socjologiczno-kulturowym, w efekcie dowiadujemy się wiele nie tylko o muzykach
czy ich projektach, ale i o – tak to ujmijmy – epoce i jej obyczajach. Reynolds
wierzy w przyszłość jako stymulator nadzwyczajnej energii, to właśnie w owej
energii upatruje chęć, możliwość i gotowość tworzenia, a nie tylko zapożyczania
i korzystania z osiągnięć innych. Do refleksji.
Simon
Reynolds, Retromania. Jak popkultura żywi się własną przeszłością, przeł. Filip
Łobodziński, Wyd. Kosmos Kosmos, Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz