Debiut
Patrycji Pustkowiak – „Nocne zwierzęta” – przyjęłam sceptycznie. Nie byłam tą
książką zachwycona. Ciekawiło mnie jednak, na co postawi autorka w przypadku
swojej kolejnej powieści. Po lekturze „Maszkarona” moje wrażenia są dużo
bardziej pozytywne. To znakomita powieść – świetnie napisana, lekka, ale daleka
od banalności, ironiczna, zabawna, ale i miejscami bardzo poważna, pełna gniewu
i złości, krytyczna wobec otaczającej rzeczywistości. Autorka nie tylko pokazuje,
że umie pisać, ale i że ma coś ciekawego do powiedzenia. „Maszkarona” można z
powodzeniem czytać jako próbę dialogu z powieścią Zośki Papużanki pt. „On”. O
ile jednak autorka „Szopki” przygląda się konsekwencjom nijakości, o tyle
Pustkowiak zainteresowana jest brzydotą. Brzydotą zwielokrotnioną przez
kulturowe oczekiwania, bo brzydotą kobiecą. Nasuwa się porównanie ze „Świństwem”
Marie Darrieussecq. „Maszakron” to opowieść o kobiecie częściowo bez właściwości – bez poglądów
i z odpychającym wyglądem, historia wykluczenia spowodowanego napiętnowaniem i
skazaniem na niewidoczność, relacja z frontu walki o możliwość ponownych
narodzin na własnych zasadach z ciągle rezonującym pytaniem w tle, kogo
wcześniej należy symbolicznie zabić i czy targnięcie się na społecznie
ukształtowaną wersję siebie wystarczy. Powieść Patrycji Pustkowiak wydaje się również
bardzo ważna w kontekście przeczytania na nowo „Absolutnej amnezji” Izabeli
Filipiak i to nie tylko dlatego, że bohaterki obu książek mają na imię
Marianna. Taka lektura okaże się z pewnością inspirująca, jeśli porównamy
zwłaszcza dwa wątki – inicjacji seksualnej i inicjacji intelektualnej. Bardzo
dobre.
Patrycja
Pustkowiak, Maszkaron, Wyd. Znak, Kraków 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz