Powieść
Johannesa Anyuru reklamowana jest jako „wydarzenie literackie 2017 roku w
Szwecji”. W pewnym sensie trudno się temu dziwić. Ta książka ma wszystko, by
właśnie w Szwecji stać się bestsellerem. To losy Szwecji stają wielką metaforą takiego
rozwoju wydarzeń, który może czekać świat. Mamy więc do czynienia z
zakorzenieniem w konkretnym miejscu, ale i w konkretnych, angażujących i
obchodzących wielu, problemach. Anyuru pisze interesującą wersję tego, co może
nadejść, jeśli panika i obsesja powodowana lękiem przed imigrantami rozrośnie
się i zostanie poddana zinstytucjonalizowaniu. Podróż do świata przyszłości, w
którym ludzie wyznający inne wartości i wywodzący się z innej kultury zamykani
są w miejscach odosobnienia, izolowanie obcych i brutalne traktowanie tych,
którzy się nie przystosowali, wreszcie zakładanie, że odmienność ma w sobie
ziarno zagrożenia, zostają w powieści ciekawie rozrysowane. Autor zręcznie
lawiruje między prawdopodobieństwem a szaleństwem, tym, co się wydarzyło, a ty,
co się może wydarzyć, władzą i dominacją a upokorzeniem i podporządkowaniem.
Choć sama opowieść zasługuje na uwagę, to jednak wątpliwości budzi to, w jaki
sposób książka została napisana. Nieco chropowaty, relacjonujący przede
wszystkim język, powoduje, iż w trakcie lektury chciałoby się, aby tekst był
jednak dużo bardziej literacki. Wspomniana chropowatość nie jest bowiem
świadomym zabiegiem, raczej niezręcznością, a tę dobrze by było wyeliminować.
Johannes
Anyuru, Utoną we łzach swoich matek, przeł. Dominika Górecka, Wyd. Prószyński i
S-ka, Warszawa 2018.
[przeczytana
jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz