„Mirabelka”
to powieść dla małych i dużych, dla dzieci i dla dorosłych, dla tych, którzy
kochają historię i dla tych, którzy wierzą w siłę teraźniejszości, dla tych,
którzy uwielbiają słuchać i dla tych, którzy cenią piękne rysunki. Cezaremu
Harasimowiczowi udaje się wejść w interesujący dialog z reportażami Hanny Krall
(tak, to ta sama mirabelka), z informacjami pojawiającymi się w mediach
(ścięcie drzewa), wreszcie z niezwykle ciekawymi teoriami dotyczącymi
przedmiotów, roślin, budynków i miejsc jako świadków historii przechowujących
pamięć i uniemożliwiających triumf zapomnienia. To wszystko oczywiście w nieco
bardziej dojrzalszym odczytaniu książki, ale i, a może przede wszystkim, w
lekturze dziecięcej czytelnik znajdzie tu mnóstwo sensów. „Mirabelka” okazuje
się bowiem mądrą opowieścią o przyjaźni, wierności, trudzie walki z Wielką
Historią, sile miłości i podnoszeniu się z ruin – ludzi, miasta i
poszczególnych biografii bohaterów. To, co trudne i potencjalnie niekoniecznie proste
do wytłumaczenia dla młodego czytelnika (np. istnienie getta, wywożenie Żydów,
śmierć, komunizm), zostaje opowiedziane delikatnie, z dużą wrażliwością, bez
epatowania okrucieństwem, na pewnym poziomie umowności. W efekcie to dzięki
rozmowie z dorosłym dziecko może się dowiedzieć więcej, usłyszeć odpowiednie uzupełnienie,
odkryć wreszcie, jak niełatwa bywa historia tych, którzy wcześniej też byli
mali, a następnie dorastali. Dziecięcy bohaterowie są zresztą tutaj wyjątkowo
celnie sportretowani. Mam tu na myśli nie tylko postaci ludzkie, ale i samą
mirabelkę, której losy również zostają wpisane w rytm narodzin, dojrzewania,
powolnego odchodzenia i trwania w pamięci tych, którzy przychodzą jako następne
pokolenia. Lektura obowiązkowa.
Cezary
Harasimowicz, Mirabelka, ilustracje: Marta Kurczewska, Wyd. Zielona Sowa,
Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz