Reporterska
książka Izy Michalewicz to przedsięwzięcie interesujące nie tylko z powodów
faktograficznych. Na uwagę zasługuje również aspekt ideowy. Obok
spopularyzowania wiedzy na temat pracy policyjnego Archiwum X otrzymujemy
również wyraźnie zaakcentowane przesłanie konieczności upominania się o
dokończenie tych historii, w których zatriumfowało zło. Reporterka pokazuje
więc społeczne korzyści wynikające z pracy policjantów. Chodzi więc,
oczywiście, o znalezienie i ukaranie przestępcy, ale i – a może przede
wszystkim – o znalezienie odpowiedzi na pytanie, kto zabił, dlaczego to zrobił,
gdzie znajduje się ciało ofiary i jaki był koniec tego, kto już nigdy nie
opowie o tym, co mu się przydarzyło. Michalewicz przedstawia pracę policyjnego
Archiwum X w sposób niebanalny. Rezygnuje z rekonstruowania historii śledczych
na rzecz równoległego pokazywania spraw, opisywania policjantów w działaniu
wydobywania na wierzch trudności, które się pojawiają, i sukcesów, które
udowadniają, że nawet po wielu latach warto szukać i pytań. Oryginalnym
pomysłem kompozycyjnym jest zamknięcie książki sugestią, iż opowiedziana
historia nie ma zakończenia, ciągle się dzieje i dopisywane do niej będą nowe
epizody. Dzięki temu zostaje również zasygnalizowany ważny aspekt pracy tych,
którzy walczą ze złem. Walka ta nie ma końca, zło ciągle się odradza, a czas
bywa sprzymierzeńcem i policjantów, i przestępców. Iza Michalewicz,
przytaczając konkretne niewyjaśnione sprawy, skupia się zarówno na zwykłych
ludziach, którzy byli ofiarami, jak i na tych, którzy należeli do osób
rozpoznawalnych. W tym ostatnim przypadku przywołuje sprawę morderstwa
małżeństwa Jaroszewiczów. Trochę szkoda, że w opisie tym zostały zaburzone
proporcje. Rozdział ten zajmuje zbyt dużo miejsca w książce, a sama sprawa była
wcześniej dość dokładnie opisana. Pojawiają się również wątpliwości dotyczące
języka opisu. Autorka niepotrzebnie w niektórych miejscach postanawia
zbeletryzować swój opis, w efekcie natykamy się na takie niezręczności, jak
przytulające się do siebie garnki i słoik (s. 82), maki przerywające zieleń pól
jak refren piosenki (s. 160), zamieszkujące (sic!) dom antyki, kwiaty i książki
(s. 210), mieszkający w synu ojciec jak niespokojny duch (s. 287), zakwitająca jak
kwiat kobieta (s. 313), czy słowa, w które trzeba się wsłuchać jak w echo
niosące się po lesie (s. 331).
Iza
Michalewicz, Zbrodnie prawie doskonałe. Policyjne Archiwum X, Wyd. Znak, Kraków 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz