Publikacja
Marty Wyki to doskonała lektura nie tylko dla tych, którzy interesują się
literaturą, ale i dla tych, którzy chętnie mierzą się z wyzwaniami wynikającymi
z pracy pamięci. Tytułowe „Przypomniałam sobie” stanowi bardzo mocną deklarację
świadomego sięgnięcia w przeszłość i odsłonięcia tego, co zostało zapamiętane.
Jednocześnie słowa te prowadzą nas w kierunku chwilowości procesu
przypominania. Nieutrwalone zwycięstwo nad zapomnieniem bywa bardzo złudne. Nic
więc dziwnego, że autorka decyduje się na zapisanie minionego, intrygująco
łącząc we wspomnieniach to, co prywatne, z tym, co publiczne. Z jednej więc
strony bardzo mocno wybrzmiewa w tym tomie odautorskie „ja”, z drugiej
dostrzegalne jest poczucie bycia częścią historii literatury, portretowanie
pewnej epoki oraz pewnego pokolenia. Marta Wyka wspomina na przykład szkolną
przyjaciółkę Jankę i jednocześnie interpretuje twórczość pisarki Janiny Katz – koegzystują
zatem ze sobą role koleżanki i badaczki literatury. Autorka nie tylko wspomina
ludzi i miejsca, które ożywają w jej pamięci. Decyduje się również na
zabawę/grę formą, wcielając się w pisarzy i tworząc teksty „w ich stylu”. Nie
ma znaczenia, czy zgodnie z tytułem danej części publikacji,
literaturoznawczyni skupia się na ludziach, miejscach, czy rzeczach (tu:
książkach). Za każdym razem człowiek, jego myśli i przestrzeń, w której
funkcjonuje, okazują się równie ważne. Przywilej towarzyszenia bohaterom w roli
przyjaciółki, znajomej czy po prostu aktywnej obserwatorki, wpływa na celność,
czułość i uważność spostrzeżeń. Literatura w tej opowieści staje się nie tylko
dziełem tych, którzy stanowią część życia autorki, ale również zamienia się w
istotny fragment codzienności i podstawę tego, co pozwala na urefleksyjnienie
rzeczywistości. „Wczoraj” jest obecne i „dzisiaj” – dzięki tekstom i
niebanalnym życiorysom gwarantującym przetrwanie pomimo przemijania.
Marta
Wyka, Przypomniałam sobie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz