Andrzej
Muszyński to nie tylko autor interesujących reportaży, ale też bardzo ciekawy
prozaik. Już jego zbiór opowiadań „Miedza” zasługuje na uwagę. Muszyński pisze
bowiem prozę bardzo sensualną, obrazową, metaforyczną, miejscami poetycką,
bardzo piękną językowo. Dalsza przygoda autora z literaturą piękną okazuje się
równie udana. Powieść „Podkrzywdzie” to jedna z najbardziej wyrazistych książek
tego roku, zachwycająca w swoim opisie świata, którego już nie ma,
zastanawiająca w pomyśle uchwycenia miejsca trochę poza czasem i poza
konkretem, intrygująca w swoim przypowieściowym charakterze, przemyślana
językowo. Podobnie jak „Skoruń” Macieja Płazy książka Muszyńskiego wchodzi w
dialog z tradycją tzw. literatury chłopskiej. Nie chodzi tu jednak ani o
wyważanie otwartych drzwi, ani o polemikę znoszącą to, co zostało uznane i jest
podziwiane. Decydując się na dziecięcą perspektywę, autor pozostaje świadomy
literackiej umowności takiego gestu i wynikających z niego pułapek. Dzięki temu
unika banału, a to, co tajemnicze przed laty, w wieku dorosłym bohatera jest przedstawione jako, owszem, sekret, ale zupełnie innego rodzaju niż chłopiec
się spodziewa. Muszyński ma talent to konstruowania bardzo malowniczych scen.
Przykładem może być mroczne, ale i zachwycająco opisane zabijanie domowego
ptactwa przez dziadka. Scena ta na długo pozostaje w pamięci. Pisarz korzysta z
metaforyki Księgi, dzięki czemu portret wsi i ludzi staje się historią
stwarzania i przemijania świata. Miejsce, które jest równie ważnym bohaterem
jak osoby pojawiające się w powieści, zamienia się w rzeczywistość, której
reguły nijak się mają do wielkich zmian i polityki wielkiego świata. Wieś
odradza się i umiera wraz z porami roku. Jej mieszkańcy słuchają swojego
mistrza, który przychodzi z zewnątrz i odchodzi w taki sposób, że siłę miesza
ze słabością, tym samym burzy wcześniej ustalony porządek. To, co jest stałe,
znajduje swoje uprawomocnienie w powtarzalności zmian zachodzących w
przyrodzie. To natomiast, co zawiera w sobie potencjalność końca i chwiejność
przypadkowości, skazane jest na akceptację powiązaną z pożegnaniem. Dziecko nie
rozumie, kim jest „ono”, o którym mówi co jakiś czas dziadek. Przedwczesny
koniec staje się trudnym spoiwem, ale i źródłem niezrozumienia. Śmierć nie
tylko więc dzieli, ale i łączy. Perspektywa dziecka jest perspektywą mityczną.
Świat widziany oczami bohatera urasta do rangi metafory, sugestywnej, mądrej,
niezwykle fascynującej. Bardzo dobre.
Andrzej
Muszyński, Podkrzywdzie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz