Książka
Rotha to nie tylko błyskotliwe, refleksyjne, bezlitosne zmierzenie się z
American Dream, ale też świetnie zaplanowana powieść w powieści, dzięki czemu
dochodzi do fascynującego wymieszania prawdopodobieństwa, faktów, myślenia życzeniowego i mitu. Tę znakomitą powieść można czytać jako manifest, metaforę i
ostrzeżenie. Narrator to mężczyzna po sześćdziesiątce, który wraca pamięcią do
czasów szkolnych. To, co jeszcze kilkanaście lat temu było przez niego
bagatelizowane, staje się niespodziewanie ważnym punktem odniesienia. Mężczyzna
odkrywa, że to wtedy kształtowało się w nim wszystko to, co dla dorosłego życia
uznaje za najważniejsze. Fundamentalnym punktem wspomnień staje się Szwed,
starszy kolega, zawsze zwycięski sportowiec, idol wśród rówieśników, chłopiec
wyróżniający się nie tylko siłą, witalnością, ale i urodą. Myliłby się jednak
ten, kto spodziewałby się nostalgicznej powieści inicjacyjnej pisanej z perspektywy
dojrzałego człowieka. Pewnego dnia narrator po wielu latach i w dorosłym już
życiu przypadkowo spotyka Szweda. Okaże się, że konsekwencją tego będzie powstanie
powieści bazującej na biografii dawnego idola z lat młodości. Nie zdradzam w
tym momencie zbyt wiele, bo informację tę czytelnik znajdzie na okładce,
mówiąc, że źródłem dramatu Szweda staje się jego córka. Merry jako nastolatka
tak mocno angażuje się w ruchy pacyfistyczne oprotestowujące wojnę w Wietnamie,
że decyduje się na gest ostateczny. Zostaje zamachowczynią oraz morderczynią.
Odcina się całkowicie od rodziny i tego wszystkiego, co stanowiło podstawy jej
wychowania. Hipotetyczna rekonstrukcja losów rodziny Szweda staje się
pretekstem do bolesnej diagnozy dotyczącej Ameryki. Oto okazuje się, że spokój,
pewność, przedsiębiorczość, bezpieczeństwo reprezentowane przez starsze
pokolenie są synonimem tego, co złe, dla młodszego pokolenia. Roth zmusza
czytelnika do wzięcia udziału w dyskusji na temat możliwości i prawa do brania
spraw w swoje ręce przez obywateli oraz granic, jakie można przekroczyć dla
rewolucji. Powieść ta staje się również wielkim manifestem w sprawie
zaangażowania. Gdzieś w tle pojawia się bowiem intrygująca opozycja – które zaangażowanie
jest ważniejsze, czy to, które pilnuje miru domowego, czy to, które próbuje
zmienić zasady obowiązujące w przestrzeni publicznej? Roth sprawnie i świadomie
gra toposami typowymi dla amerykańskiej kultury (np. sportowy szkolny mistrz i
miss piękności jako młodzieńcze obiekty pożądania, kult pracy czy problemowe
dla rodzin małżeństwo Żyda z chrześcijanką). Los Szweda staje się
przypieczętowaniem upadku tego wszystkiego, co wydawało się trwałe i pewne.
Można by nawet stwierdzić, że mężczyzna jest odpowiednikiem współczesnego Hioba.
Nie jest winny niczego, co zasługiwałoby na tak wielką karę, jakiej doświadcza.
Chaos uruchomiony za sprawą buntu nastolatki zamienia się w źródło upadku totalnego,
z którego nikt nie podniesie się bez skazy.
Philip
Roth, Amerykańska sielanka, przeł. Jolanta Kozak, Wydawnictwo Literackie,
Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz