Umieszczając
akcję swojej kolejnej książki na prowincji, Muszyński gwarantuje, że będziemy
mieć do czynienia z prozą oryginalną, piękną językową, nieoczywistą. Nie bez
powodu wspominam o gwarancji, bowiem wcześniejsze „Miedza” i „Podkrzywdzie” są
potwierdzeniem tego, iż pisarz potrafi uciec od schematu opisywania wsi w
sposób karykaturalny, jednocześnie nie wchodząc w inny schemat, a mianowicie
bezpodstawnej mitologizacji. „Bez” to powrót do podobnej scenografii jak w
przywołanych tytułach, ale i sięgnięcie po zupełnie inny temat, dzięki któremu
bycie poza centrum staje się wrzuceniem w przestrzeń wieloznacznie pojmowanego
zapomnienia. Na pierwszym planie zapomnienie dotyczyć będzie wcześniejszego
życia. Wybranie akurat tego miejsca skutkuje wyrzeczeniem się rytuałów i przyzwyczajeń
tego świata, z którego się przybywa. To dlatego ów początek związany z przyjazdem
powracać będzie w powieści nieraz. W innym rozumieniu zapomnienie powiązane zostanie
z koniecznością wyrzeczenia się pragnień, których realizacja wydawała się dość
oczywista. I nie tylko bezpłodność okaże się problemem, którego nie
przewidywano. Bohaterowie doświadczą procesu upublicznienia tego, co intymne, a
ocena ludzi przez pryzmat macierzyństwa i ojcostwa skutkować będzie rodzeniem
się więzi i sojuszy zupełnie nieprzewidywalnych. Jeszcze innym wymiarem
zapomnienia stanie się odmowa opowieści. Pewne miejsce, z którym wiąże się
znana wszystkim tajemnica, będzie nęciło, przywoływało i odpychało.
Jednocześnie wiedza o tym, o co w tym wszystkim chodzi, choć pozornie dostępna,
okaże się pieczołowicie strzeżona przez miejscowych. Warto zwrócić uwagę na
słowo „ballada”, które pojawia się w podtytule powieści. Przywołanie akurat
tego gatunku stanowi znakomite rozegranie obecnej w powieści konwencji zderzania
przeciwieństw – życia i śmierci, jasności i mroku, naiwności i wiedzy. Bardzo
dobre.
Andrzej
Muszyński, Bez. Ballada o Joannie i Władku z jurajskiej doliny, Wydawnictwo
Literackie, Kraków 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz