Powieść
Bengtssona nie próbuje przeciągać czytelnika na swoją stronę, nie dba o sympatię
odbiorcy, zamiast tego brutalnie wyrzuca nas z utartych przyzwyczajeń i zmusza
do towarzyszenia antybohaterce, która na każdej stronie przekonuje nas, że nie
się z nią utożsamić. Bengtssonowi udaje się stworzyć fantastyczną postać! Nie
lubimy jej na początku i chyba nie polubimy do końca, nie zawsze jesteśmy w
stanie ją zrozumieć, w wielu momentach budzi w nas niechęć, a jednak ileż w
niej mroczności, ileż tego wszystkiego, co zwykliśmy sytuować na marginesie
naszego świata, ileż autentyczności! W tytułowej Sus jest mnóstwo
rozgoryczenia, frustracji, złości, która nie znajduje ujścia, poczucia
niesprawiedliwości i chęci zaakcentowania swojej siły. Jej nieustanne
lawirowanie między budowaniem własnej mocy poprzez eksperymentowanie z własnymi
ograniczeniami a dostrzegalną bezradnością i bezsilnością okazuje się wyjątkowo
przejmujące. Bengtsson nie pozwoli nam jednak na rozczulanie się nad aspołeczną
Sus. W momencie gdy moglibyśmy próbować tłumaczyć jej czyny, pojawia się zwykle
zwrot, który unieważnia wspomnianą próbę porozumienia. Systematyczne rozbijanie
tych pozornie rodzących się więzi między Sus a czytelnikiem to niewątpliwy
sukces autora. Napisać powieść z bohaterką, od której się odcinamy, a
jednocześnie utrzymać uwagę odbiorcy i spowodować, że opisywana postać
perwersyjnie przyciąga i fascynuje, to dowód pisarskiego talentu. Sofi Oksanen
na czwartej stronie okładki pisze, że Sus jest „cyniczną wersją Pippi
Pończoszanki”. Jest w tej bohaterce na pewno bardzo dużo z Lisbeth Salander. W
kontekście dalszych losów bohaterki Astrid Lindgren chcielibyśmy jednak, aby jej
życie potoczyło się inaczej. Lepiej po prostu, niż ma to miejsce w przypadku
Sus.
Jonas
T. Bengtsson, Życie Sus, przeł. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań
2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz