Ci,
którzy interesują się tematyką związaną z upadkiem apartheidu, walką o władzę w
RPA oraz politycznymi uwikłaniami, które doprowadziły do oddania rządów w ręce prawowitych
obywateli kraju, z pewnością słyszeli o zabójstwie Chrisa Haniego na początku
lat 90. XX wieku oraz o tym, iż winnym morderstwa był Polak, Janusz Waluś.
Dobrym kontekstem dla lektury reportażu Cezarego Łazarewicza może być chociażby
„Słuszny opór” Petera Harrisa, „Trębacz z Tembisy” Wojciecha Jagielskiego czy „Zabić
Haniego. Historia Janusza Walusia” Michała Zichlarza. Warto zauważyć, że choć
publikacja autora „Żeby nie było śladów” nie jest jedyną poświęconą temu
tematowi napisaną przez Polaka, to jednak przyjęcie innej perspektywy i
skupienie się na relacjach międzyludzkich czyni z tej opowieści rzecz szczególną.
Łazarewicz nie rezygnuje oczywiście z rekonstruowania faktów, jednak pozwala sobie
na dostrzeganie w każdym z bohaterów opowiadanej historii człowieka
naznaczonego nieoczywistością. Janusz Waluś w takim ujęciu nie tylko więc nie
będzie mocowany w kontekście ideowego sporu toczącego się wokół jego czynu, ale
i zostanie niejako „wyjęty” poza ów spór. Reporter widzieć w nim będzie osobę,
która podjęła tragiczną w skutkach decyzję, jednak nie naznaczy portretowanej
postaci stygmatem tylko i jedynie zabójcy. Wyraźnie dostrzegalne w wielu fragmentach
książki skoncentrowanie się na wypowiedziach Walusia odsłoni niełatwy proces
zrozumienia. I nie chodzi w tym miejscu o próbę pojęcia zbrodni, raczej o
uświadomienie sobie, że i Polak, który zamordował Haniego, i ofiara wraz ze
swoją legendą, i córka zabitego i inni uczestnicy wydarzeń, czy tego chcą, czy
nie, pozostają świadkami czasów, które można by określić mianem zmieniania
porządku świata. To, że Janusz Waluś pozostaje inspiracją dla zwolenników rasizmu
i skrajnej prawicy, nie tyle odsłania obecną moc oddziaływania przestępcy, co
raczej pokazuje trwałość nienawiści i konieczność nieustannego renegocjowania
tego stanu rzeczy, który dla wielu osób mógł wydawać się trwały. W efekcie
Cezary Łazarewicz obnaża podstawy mitu i opisuje codzienność uwikłaną w
wydarzenia sprzed lat. Jednym z najbardziej symbolicznych momentów w książce
jest nieoczywista więź, jaka rodzi się między córką Haniego a Januszem
Walusiem. Reporterowi udaje się uchwycić to, że ostateczność pewnych czynów nie
powoduje zatrzymania w czasie, a recepcja działalności, ocena winy i kary,
kwestia przebaczenia czy odrzucenia żalu przez bliskich pozostają tym, co
funkcjonuje „tu i teraz”. Podtrzymanie legendy, zarówno ofiary, jak i oprawcy,
będzie więc miało odmienne skutki. Nie da się więc traktować tej opowieści jako
korespondencji z przeszłości. To portret „wczoraj”, ale odbijający doskonale
to, co dzieje się „dzisiaj” i zapewne będzie miało miejsce „jutro”. Warto.
Cezary
Łazarewicz, Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia, Wyd. Sonia Draga, Katowice
2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz