Najnowsza
powieść Jacka Dehnela to ciekawy przykład eksperymentowania z literaturą
popularną oraz wykorzystywania czytelnych tropów popkulturowych do komentowania
współczesności. Tytuł nawiązujący do dzieła Marii Janion nie jest oczywiście
przypadkowy i sytuuje książkę w kontekście rozważań dotyczących polskości, patriotyzmu,
romantyzmu i martyrologii. Z kolei przywołanie w powieści motywu charakterystycznego
dla horrorów pozwala interpretować powstające z grobów zombie co najmniej na
dwa sposoby – jako obudzony niespodziewanie koszmar, który zaczyna się
spełniać, i jako odkryty nagle dystans, a nawet obcość, w stosunku do tych,
którzy mają być historycznym punktem oparcia dla tych, którzy żyją „tu i teraz”.
W tle pojawia się bowiem istotne pytanie: czy faktycznie ci, do których
odwołują się rządzący, są nośnikami wartości, z którymi się utożsamiamy? Mówiąc
inaczej, czy za obowiązującą narracją historyczną nie kryje się coraz bardziej
widoczna twarz zombie? Dehnel dobrze rozpisuje to, co przynależy do świata
prywatnego, i to, co jest częścią przestrzeni publicznej. W którymś momencie
musi okazać się – i okazuje się – że prywatne jest tak naprawdę publiczne i nie
da się dłużej udawać, że polityka nie będzie wpływała na nasz los. Autorowi
udaje się ciekawie przedstawić z jednej strony mieszkańców kamienicy, którzy
nawet jeśli się mocno różnią, to do pewnego momentu nie wchodzą sobie w drogę,
z drugiej siłę nienawiści, nietolerancji, chamstwa i agresji przychodzącą z
zewnątrz i stopniowo rozszczelniającą siłę pozornej, bo pozornej, ale jednak
wspólnoty mieszkańców. Dobrze zostaje rozrysowany moment, kiedy każdy z
bohaterów – tych głównych, ale i tych drugoplanowych – musi podjąć decyzję. Nie
da się od tego uciec. To jeszcze jedno potwierdzenie wspomnianej polityczności,
wciągającej i włączającej każdego bez wyjątku. Na uwagę zasługuje również
pokazanie stopniowej izolacji bohaterów od reszty świata i oddanie
specyficznego poczucia, że jest się w środku wydarzeń, a jednocześnie obserwuje
się je z zewnątrz. No i finał – jest w nim coś ożywczego i wyzwalającego. Choć
rozgrywa się w realiach spełnionej antyutopii, pokazuje, że momentów zwrotnych nie
da się całkiem przewidzieć, a zombie nawet jak rosną w siłę, to i tak mają słabe
punkty. Ci, którzy myślą, że odnieśli zwycięstwo, mogą więc zostać zaskoczeni.
Jest w tym coś niewątpliwie mocno krzepiącego. Warto.
Jacek
Dehnel, Ale z naszymi umarłymi, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz