Powieść
Kurniawana to przykład literatury indonezyjskiej, słabo znanej w naszym kręgu
kulturowym. Stosunkowo młody autor – rocznik ’75 – udowadnia, że warto czytać
jego prozę, bo proponując czytelnikom matrylinearną sagę, tak naprawdę snuje
ponadczasową, uniwersalną opowieść o życiu i śmierci, miłości i nienawiści,
wierzeniach w duchy i mocnym stąpaniu po ziemi. Nie bez powodu w jednej z
recenzji zacytowanych na czwartej na stronie okładki natkniemy się na odwołanie
do realizmu magicznego. Kurniawan ze swadą, epickim rozmachem, wrażliwością i
pewną, akceptowalną w tym wypadku, mieszaniną patosu, ludowości i celebracji
łączy świat realny ze światem wymykającym się racjonalnemu wytłumaczeniu,
uznając współistnienie obu tych rzeczywistości i pozwalając, by bohaterowie swobodnie
porozumiewali się i z żywymi, i z duchami. Powieść rozpoczyna się jak baśń, w
której to, co brzydkie, straszne i złe, nie będzie ukrywane przed słuchaczami.
Mamy więc powstanie z martwych po upływie dwudziestu jeden lat, mamy narodziny
przeraźliwie brzydkiego dziecka, mamy akceptację losu i próby kształtowania
własnej biografii wtedy, gdy to jest możliwe. Sprawy najważniejsze rozgrywają
się tutaj na styku namiętnej miłości i nienawiści oraz przeżywanego z zapałem
szczęścia i niedostrzeganego, choć dziejącego się w bliskim sąsiedztwie,
triumfu okrucieństwa. Radość z powodu seksu będzie więc przeplatać się z
informacjami odwołującymi się do wydarzeń historycznych. Natkniemy się więc na
sceny gwałtów w burdelach zorganizowanych dla japońskich żołnierzy, na opisy
masakr, których ofiarą byli komuniści, a także na obrazy przedstawiające śmiertelne
ofiary niekontrolowanych uczuć. Założycielką rodu, którego losy poznajemy jest
Dewi Ayu. To kobieta niezwykle atrakcyjna, ale też podziwiana i pożądana
prostytutka. Przez jej łóżko przechodzą kolejni mężczyźni, a ona rodzi kolejne
córki – trzy dorównujące jej urodą, czwartą wyjątkowo szpetną. Piękno, jak się
okaże, nie chroni przed cierpieniem, a brzydota nie odsuwa całkowicie od możliwości
radowania się obecnością drugiego człowieka. Piękno i brzydota stają się też
fundamentalną metaforą porządkującą świat – to życie bywa utożsamiane właśnie z
pięknem, a śmierć z brzydotą. Rzeczywistość, co znakomicie pokazuje Kurniawan,
jest dużo bardziej skomplikowana.
Eka
Kurniawan, Piękno to bolesna rana, przeł. Jędrzej Polak, Wydawnictwo
Literackie, Kraków 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz