Najnowsza
książka Pilcha, utrzymana w konwencji odnalezionego i upublicznionego rękopisu,
pełna tropów autobiograficznych, skłania do kilku, wartych uwagi spostrzeżeń.
Po pierwsze, Pilch, pisząc tę minipowieść, rozmawia z samym sobą, tekstem tym
wracając do dobrze znanych wątków z własnej twórczości. Dla mnie książka ta
najbliższa jest „Innym rozkoszom” i „Spisowi cudzołożnic”, choć nie mam na
myśli oczywistego i jednoznacznego podobieństwa. Po drugie, temat fascynacji
dojrzałego, powiedzmy wprost – starszego, mężczyzny młodą kobietą nie od dziś
jest chętnie eksplorowany w literaturze. Pilch nie wymyśla więc nic nowego,
choć potrafi zarazem zachwycić stosowaną frazą, błyskotliwością, dowcipem.
Jeśli miałabym tę książkę zderzyć z podobnymi publikacjami, które całkiem niedawno
ukazały się na naszym rynku wydawniczym, to „Zuza albo czas oddalenia” bezdyskusyjnie
wygrywa z „Magdaleną” Tomasza Piątka i „Kuratorem” Zbigniewa Kruszyńskiego. Po
trzecie wreszcie, warto docenić tę publikację za umiejętność wzięcia
wszystkiego, co się opisuje, w nawias. Choć Pilch opowiada o przemijaniu i
stracie (zdrowia, męskości, atrakcyjności, żywotności itp.), nie przestaje być
autoironiczny, zabawny, dowcipny. I właśnie głównie dzięki temu ta krótka
opowiastka warta jest uwagi.
Jerzy Pilch, Zuza albo czas oddalenia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.
Jerzy Pilch jest, moim zdaniem, jednym z najbardziej autoironicznych polskich pisarzy, co widać doskonale np. w Jego świetnych "Dziennikach". Lubimy ludzi z poczuciem humoru, zwłaszcza na własny temat! A "Zuza albo czas oddalenia" cierpliwie czeka u mnie na swą kolej, która coraz bliżej - tylko skończę czytać "Jaśnie pana" Jaume Cabre... Dziękuję za ciekawe polecenie!
OdpowiedzUsuńhttp://lezeiczytam.blogspot.com
O tak, i pierwszy, i drugi tom "Dziennika" jest pod tym względem świetny! Pozdrawiam!
Usuń