Przygnębiające,
zniuansowane emocjonalnie, pozbawione egzaltacji studium samotności i obcości –
tak można by określić powieść Baxtera. Lotnisko w Monachium, gdzie spędzają
czas na przydługim oczekiwaniu bohaterowie, staje się symbolem różnego rodzaju
granic stawianych sobie i bliskim, w konsekwencji prowadzących do
intensyfikacji obojętności. Dorosły syn, który jest narratorem tej opowieści,
przybywa do Niemiec razem ze starym ojcem po to, by odebrać ciało siostry,
która zmarła. Nietypowa to podróż, bo zdominowana przymusem ostateczności,
nietypowa śmierć, bo Miriam, tak ma na imię kobieta, umarła z głodu, nietypowe
relacje rodzinne, bo ojciec przez wiele lat funkcjonował jako gość w domu, a
dzieci w dorosłym życiu nie tylko po kilka lat nie widziały rodziców, ale i kontakty
między bratem a siostrą były mocno ograniczone. Samotność, której doświadczają
ojciec i syn, ale i towarzysząca im przedstawicielka ambasady o imieniu Trish, okazuje
się wręcz namacalna. Zwłaszcza że wzmacnia ją ogromna samotność zmarłej Miriam.
O siostrze bohatera niewiele tak naprawdę się dowiadujemy. Najważniejsze chyba jednak
jest to, że sprawiała wrażenie osoby wiecznie uciekającej, a tym samym
pozbawionej zakorzenienia. Jednocześnie w Berlinie mieszkała kilkanaście lat, a
brat nigdy jej w tym mieście nie odwiedził. Co ciekawe, opowieść Baxtera nie ma
wiele wspólnego z rozliczaniem się z pamięcią w rozumieniu tradycyjnym. Bohater
wraca do przeszłości, ale nie chodzi tu o żal, bicie się w piersi i próbę
zadośćuczynienia. Śmierć Miriam i towarzyszenie jej w ostatniej podróży
zamienia się w pogodzenie się z obcością, obojętnością i samotnością. Baxter
zdaje się sugerować, że w tych sprawach nie ma odkupienia i nie zawsze
odkupienie jest konieczne. Rodzice i rodzeństwo, choć sobie bliscy, bywają też
i rozdzieleni na tyle mocno, że żadne spotkanie nie jest w stanie
zrekonstruować emocji tak oczywistych przed laty. Miłość nie musi więc
zamieniać się w nienawiść, może przejść w stan będący mieszaniną samotności i
obcości. Baxter nie tragizuje, nie epatuje emocjami. Wszystko, co najważniejsze,
dzieje się u niego w analitycznie potraktowanej codzienności, zwyczajnej i
pozbawionej znaków szczególnych.
Greg
Baxter, Lotnisko w Monachium, przeł. Jędrzej Polak, Wyd. Czwarta Strona, Poznań
2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz