piątek, 5 czerwca 2015

Śmierć i głód (G. Baxter, Lotnisko w Monachium)

Przygnębiające, zniuansowane emocjonalnie, pozbawione egzaltacji studium samotności i obcości – tak można by określić powieść Baxtera. Lotnisko w Monachium, gdzie spędzają czas na przydługim oczekiwaniu bohaterowie, staje się symbolem różnego rodzaju granic stawianych sobie i bliskim, w konsekwencji prowadzących do intensyfikacji obojętności. Dorosły syn, który jest narratorem tej opowieści, przybywa do Niemiec razem ze starym ojcem po to, by odebrać ciało siostry, która zmarła. Nietypowa to podróż, bo zdominowana przymusem ostateczności, nietypowa śmierć, bo Miriam, tak ma na imię kobieta, umarła z głodu, nietypowe relacje rodzinne, bo ojciec przez wiele lat funkcjonował jako gość w domu, a dzieci w dorosłym życiu nie tylko po kilka lat nie widziały rodziców, ale i kontakty między bratem a siostrą były mocno ograniczone. Samotność, której doświadczają ojciec i syn, ale i towarzysząca im przedstawicielka ambasady o imieniu Trish, okazuje się wręcz namacalna. Zwłaszcza że wzmacnia ją ogromna samotność zmarłej Miriam. O siostrze bohatera niewiele tak naprawdę się dowiadujemy. Najważniejsze chyba jednak jest to, że sprawiała wrażenie osoby wiecznie uciekającej, a tym samym pozbawionej zakorzenienia. Jednocześnie w Berlinie mieszkała kilkanaście lat, a brat nigdy jej w tym mieście nie odwiedził. Co ciekawe, opowieść Baxtera nie ma wiele wspólnego z rozliczaniem się z pamięcią w rozumieniu tradycyjnym. Bohater wraca do przeszłości, ale nie chodzi tu o żal, bicie się w piersi i próbę zadośćuczynienia. Śmierć Miriam i towarzyszenie jej w ostatniej podróży zamienia się w pogodzenie się z obcością, obojętnością i samotnością. Baxter zdaje się sugerować, że w tych sprawach nie ma odkupienia i nie zawsze odkupienie jest konieczne. Rodzice i rodzeństwo, choć sobie bliscy, bywają też i rozdzieleni na tyle mocno, że żadne spotkanie nie jest w stanie zrekonstruować emocji tak oczywistych przed laty. Miłość nie musi więc zamieniać się w nienawiść, może przejść w stan będący mieszaniną samotności i obcości. Baxter nie tragizuje, nie epatuje emocjami. Wszystko, co najważniejsze, dzieje się u niego w analitycznie potraktowanej codzienności, zwyczajnej i pozbawionej znaków szczególnych.


Greg Baxter, Lotnisko w Monachium, przeł. Jędrzej Polak, Wyd. Czwarta Strona, Poznań 2015. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz