Wznowienie
części reportaży opublikowanych przed laty w tomach „Co się komu śni” oraz „Czyim
ja żyłem życiem” to potencjalnie hit wydawniczy. Mularczyk pozostaje bowiem
reporterem ponadczasowym, a opowiadane przez niego historie i dzisiaj
wzruszają. Nie tylko jednak o emocje w odbiorze w tym wypadku chodzi. Warto
zwrócić uwagę na to, w jaki sposób na pytanie, czego szukał w bohaterach swoich
tekstów, odpowiada reporter: „Tego, czego szukam zawsze: opowieści. Bo nic się
na to nie poradzi, że każde życie jest opowieścią, i ten banał jest wciąż
oryginalny” (s. 413). Wywiad z Mularczykiem, zamieszczony na końcu książki,
jest zresztą doskonałym uzupełnieniem historii opublikowanych w tomie.
Magdalena Kicińska pozostaje w swoich pytaniach osobą mało inwazyjną, nieco
dyskretną, choć jednocześnie precyzyjną w prostocie zadawanych pytań. Z kolei
autor odsłania nie tylko to, w jaki sposób postrzega swoją pracę i co go
najbardziej interesuje w bohaterze reportażu, ale też pokazuje trwałość pewnych
doświadczeń wpisanych w los człowieka. Mularczyk nie ukrywa, że wojna w jego
rozumieniu trwa symbolicznie dalej, dopóki żyją ci, którzy jej doświadczyli. Nie
ma w tym nic dziwnego, zwłaszcza że dojście komunistów do władzy faktycznie
skutkowało wieloma traumatycznymi przeżyciami dla tych, którzy wcześniej
walczyli o wolność ojczyzny. Przekonanie to jest widoczne w wielu reportażach. W
tekście „Dziesięć krzyży dla seledynowo-amarantowych” przeszłość powraca
niemalże dosłownie. Reporter za sprawą przeżyć ojca zostaje włączony w dość
specyficzną misję, związaną z odnalezieniem dawnych żołnierzy i wskazaniem wśród
nich tych, którzy są godni odznaczenia. W „Depozycie” dramat jednej rodziny
zostaje opisany dzięki papierośnicy. To przedmiot – dla obcych źródło wzbogacenia,
dla bliskich źródło wspomnień – zamienia się w tragiczną w swojej wymowie
opowieść o bezprawiu wpisanym w prawo i o krucjacie państwa przeciwko honorowi
i godności. W reportażu „Kreska, kropka, kreska” Mularczyk nie tylko opowiada o
wielkiej miłości, ale też odsłania skomplikowane losy Polaków, którzy musieli
walczyć o przetrwanie w więzieniach i często tam właśnie rozpoczynali nowy etap
swojego życia. Uczucia to zresztą problematyka, która powraca w kolejnych
tekstach. I właśnie w opisywaniu miłości, nienawiści, zdrady, tęsknoty i
wierności aż po grób Mularczyk jest prawdziwym mistrzem. To, co u innych
wybrzmiewałoby kiczem lub przerysowaną melodramatycznością, u niego poraża
nagością prawdy o ludzkich związkach i dramatach, na które skazuje za
niewinność Historia. Mularczyk nie tylko bowiem wzrusza, ale i pokazuje, jak
kruche bywa to, co nazywamy szczęściem, bezpieczeństwem i pewnością. Widać to
świetnie chociażby w tekstach „Każdy rodzi się boso”, „Dożywotni” czy „Pięć i
pół człowieka”. Reportaże Mularczyka powinny być lekturą obowiązkową dla
wszystkich tych, którzy szukają nie tylko dobrze napisanych tekstów,
zapadających w pamięć historii, ale i dla tych, którzy słusznie wierzą, że
ważniejszą od salonowej polityki są przeżycia zwykłego człowieka.
Andrzej
Mularczyk, Co się komu śni i inne historie, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz