Akcja
„Trwaj przy mnie” rozgrywa się w 1959 roku na amerykańskiej prowincji. Atmosfera
panująca w miasteczku przywodzi na myśl klimat wiktoriańskiej powieści. Mamy
więc małą, zamkniętą społeczność, mamy pastora i jego atrakcyjną małżonkę,
którzy zostają poddani surowej ocenie parafian, mamy spotykające się i chętnie
obmawiające innych kobiety oraz wtórujących im w obmowie mężczyzn, mamy niechęć
do inności, mamy wreszcie upodobanie do pozorów i chęć decydowania o cudzym
losie wtedy, gdy dochodzi do sytuacji szczególnej. Autorce udaje się pokazać
samotność człowieka mierzącego się z żałobą i nieujawnianym publicznie dramatem.
Jednocześnie mężczyzna poddany zostaje krytyce. Warto zwrócić uwagę na momenty,
w których Strout udaje się uchwycić moment stwarzania plotki. To zwykle chwile niewłaściwego
odczytania emocji, źle zinterpretowanej reakcji, niespełnienia oczekiwań,
łatwości konfabulowania i zyskiwania w ten sposób na atrakcyjności. Pozornie
niewinne sytuacje okazują się dużo poważniejsze, niż mogłoby się wydawać. Raptem wychodzi bowiem na jaw,
że tego, co zostało uruchomione, nie da się tak po prostu zatrzymać. Powieść
Strout to także interesująca wersja powieści inicjacyjnej, dla której punktem
odniesienia jest nienawiść, zawiść, złość. To właśnie do tych negatywnych
emocji dorastają bohaterowie, by następnie spróbować doświadczyć przebaczenia i
zapomnienia. „Trwaj przy mnie” można również uznać za książkę o przeżywaniu
żałoby. Jesteśmy bowiem świadkami umierania złudzeń, umierania miłości,
umierania wspólnoty, dla których wielkim wyzwaniem staje się odkrycie, że jest
jeszcze inne, dobre życie.
Elizabeth
Strout, Trwaj przy mnie, przeł. Ewa Westwalewicz-Mogilska, Wyd. Wielka Litera,
Warszawa 2018.
[przeczytana
jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz