Publikacja
Maloney koncentruje się na niezwykle interesującym zagadnieniu z kręgu tzw.
historii codzienności. Autorka charakteryzuje bowiem zasady rządzące pracą
służby domowej oraz próbuje uchwycić zmiany związane z wybuchem I wojny
światowej, zwiększeniem zatrudnienia kobiet w fabrykach i emancypacją płci
pięknej. Temat, który wydaje się arcyciekawy i taki jest w rzeczywistości,
zostaje jednak potraktowany dość powierzchownie. W trakcie lektury trudno
oprzeć się wrażeniu, że autorka ledwo dotyka interesującego ją zagadnienia i
ignorując mnóstwo pojawiających się przy okazji kwestii, porusza od razu
kolejne wątki. Nie budzą także podziwu odniesienia bibliograficzne. Maloney
często cytuje te same osoby, a dość krótka lista odwołań zamieszczona na końcu
książki pozwala sądzić, że autorka miała na celu raczej napisanie eseju o
służbie domowej w Anglii w początkach XX wieku niż pracę pomyślaną jako próba
całościowego i wieloaspektowego ujęcia tego tematu. Szkoda. Nie znaczy to
jednak, że „Pod schodami” nie zasługuje na uwagę. Maloney stara się pokazać
codzienność służby domowej, uwzględniając i relacje panujące w tej grupie, i
zasady rządzące komunikowaniem się z panami, i zakres obowiązków, i właściwie
dość symboliczne prawa, jakie posiadali służący. Autorce udaje się wyeksponować
kilka istotnych problemów. Przykładem może być chociażby tendencja do nazywania
służących tymi samymi imionami niezależnie od ich prawdziwych imion
(uprzedmiotowienie służby), czy informacja, że kobiety chcące zostać służącymi,
musiały najpierw pracować dwa lata, by zarobić pieniądze na zakup odpowiedniego
stroju (zostanie służącą jako wymarzony zawód i gwarancja zapewnienia sobie
„lepszego życia”). Nie można pominąć historii pokazujących ścisłe
przestrzeganie hierarchii w grupie służących. Zapadają one szczególnie w pamięć
czytelnikowi. Stanowią bowiem dowód na to, jak chętnie ci, którzy osiągnęli
nawet odrobinę więcej od innych, odcinają się od swojego wcześniejszego
środowiska, uznając je za gorsze i pogardzając nim. Jest w takim zachowaniu
także pewien tragizm. Niezależnie bowiem od tego, że kamerdyner lub gospodyni
mieli faktycznie wyższą pozycję, a pokojowe zachowywały pewną niezależność, to
panowie decydowali o losach wszystkich swoich podwładnych bez wyjątku. W
efekcie stojąca najniżej w hierarchii posługaczka przynajmniej w tym względzie
była równa gospodyni.
Alison
Maloney, Pod schodami. Życie codzienne służby domowej w początkach XX w. w
Anglii, przeł. Krzysztof Cieślik, Wyd. Bellona, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz