Kilka tekstów, kilka zdjęć, niewiele ponad trzydzieści stron. Ktoś mógłby rzec, że to mało, a jednak nie jest to niewiele. Bo słowa mierzące się z ostatecznością pożegnania, rozrastają się, symbolicznie zwiększają swoją objętość, przywołują obrazy własnych doświadczeń, dzięki którym rozstanie opisane w książce zamienia się w ponowne przeżywanie tego odchodzenia, jakiego być może i my byliśmy świadkami. Bogdan Frymorgen opowiada o śmierci psa. Tytuł publikacji to imię zwierzęcia. Kolejne teksty, poprzedzone charakterystycznymi, nieco zamglonymi, a przez to sugerującymi ów stan „pomiędzy”, zdjęciami, to próba opowiedzenia sobie, ale i psu, którego już nie ma, co się właściwie stało. To intymne świadectwo ludzko-zwierzęcej przyjaźni, nieprzygotowania do rozstania, braku akceptacji końca, próba rekonstrukcji rytuałów codzienności znaczonych psim towarzyszeniem, i wreszcie stopniowe odkrywanie namacalnego niemalże charakteru samotności, która otacza i osacza po odejściu Seny. Autor nie nadużywa wielkich słów, nie epatuje emocjami, nie narzuca czytelnikowi swojej rozpaczy, a jednak gdzieś w tle tego krótkiego zbioru impresji o śmierci kryje się głęboka prawda o tym, co najważniejsze, co pokazuje nam sens istnienia, co otwiera na inność i pozwala na oswojenie w bliskości i byciu razem. „Sena” to publikacja, której siła oddziaływania i uniwersalność przesłania zostały potwierdzone najpierw w mediach społecznościowych (pierwodruk), potem w formie książkowej. Jednak nie tylko w tym podwójnym umiejscowieniu zawiera się istotny punkt zaczepienia, dzięki któremu współczujemy, współodczuwamy, dzielimy emocje. Frymorgenowi udaje się także wyeksponować ważność zwyczajności i istnienia zwierzęcia, a upodmiotowienie w tym przypadku jest oczywistością, dzięki której biografia Seny wybrzmiewa mocniej i bardziej przejmująco.
Bogdan Frymorgen, Sena, Wyd. Austeria, Kraków 2022.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz