Zarówno
publikacja Kostina, jak i książka Higginbothama, wpisują się w ważny proces
odpominania i drążenia tajemnic związanych z katastrofą w Czarnobylu. W pewnym
więc sensie lektura obu pozycji pokazuje aktualność tego historycznego tematu
oraz potrzebę zadawania pytań i pozostawania czujnym wobec systemu. Igor Kostin
to fotoreporter, który dokumentował to, co stało się w Czarnobylu oraz konsekwencje
katastrofy. Jego książka to album składający się ze zdjęć portretujących
zarówno samą elektrownię, jak i pracę ludzi minimalizujących skutki wybuchu, czy
działania likwidatorów i bezmiar apokaliptycznego w swoim wymiarze zniszczenia.
Fotografie są tematycznie pogrupowane, układają się w pewną opowieść, dodatkowo
opatrzone są krótkim odautorskim wprowadzeniem i opisami. Kostin nie pozostawia
złudzeń. Zwykły człowiek w obliczu wybuchu niewiele się liczył. Na uwagę
zasługuje więc praca autora polegająca na zapamiętywaniu w kadrze świata,
którego nie ma. Szczególnie poruszające są zdjęcia pokazujące „grzebanie”
całych wiosek i zakopywanie pod ziemią kolejnych domostw. Równie zatrważające
jest przypomnienie anonimowych bohaterów, a więc tych likwidatorów, którzy
pracowali w miejscu najbardziej napromieniowanym i o których autor opowiada w
rozdziale zatytułowanym znacząco „Koty dachowce”. Kostinowi udaje się zrobić
jedyne na świecie zdjęcie elektrowni w Czarnobylu w dniu katastrofy. Opis, w
jaki sposób fotografia powstała, dobitnie pokazuje, jak nieprzygotowani i
nieświadomi byli wszyscy, którzy próbowali zareagować na to, co się dzieje.
Reporter wyraźnie staje po stronie pamięci i konieczności przeciwstawiania się
zapomnieniu. Ten aktywny proces na rzecz przeszłości ma między innymi polegać
na tym, by utrwalać wiedzę o ludziach, którzy oddali swoje życie, a których
nikt nie miał zamiaru nawet zapamiętać. Zdjęcia Kostina trzeba zobaczyć –
obowiązkowo.
Z
kolei Adam Higginbotham, korzystając z wcześniej niedostępnych dokumentów,
opowiada o katastrofie w Czarnobylu, próbując oddać atmosferę panującą wśród
tych, którzy byli pracownikami elektrowni i świadkami wydarzeń. To reportaż
historyczny, w którym najważniejsze staje się zrekonstruowanie całego procesu
narastania sytuacji krytycznej, jej zaistnienia i późniejszego tuszowania
konsekwencji. Higginbotham pokazuje również budowanie legendy nowoczesności i ostateczny
jej upadek. Na plan pierwszy wysuwa się rodzaj fatum ciążącego na tymi, którzy
byli blisko opisywanych wydarzeń. Nikt ich nie przygotował na to, co może się
wydarzyć, nikomu nie zależało na przyspieszonym przekazywaniu wiedzy, gdy była
ona już niezbędna, nikt nie liczył się ze zwykłym człowiekiem, który dla
systemu był i miał pozostać anonimowy. To publikacja potrzebna i ważna, także z
tego powodu, że stanowi działanie na rzecz pamiętania i wyjaśniania.
Igor
Kostin, Czarnobyl. Spowiedź reportera, przeł. Wiktoria Melech, Wyd. Albatros,
Warszawa 2019; Adam Higginbotham, O północy w Czarnobylu, przeł. Robert
Filipkowski, Wyd. SQN, Kraków 2019.
Dobrze, że wznowili album Kostina, gdyż ostatnio ceny pierwszego wydania zaczęły sięgać 500 zł. Teraz każdy może nabyć w przystępnej cenie ten ikoniczny dla Czarnobyla fotoreportaż. Niestety wydawca wprowadza czytelnika w błąd, publikując na ostatniej stronie zdjęcie Kostina z maleńką córeczką na rękach, z podpisem, ile to szczęścia dało dziecko reporterowi. Sugeruje to szczęśliwy żywot zasłużonego fotografa. A tymczasem Kostin zginął w wypadku samochodowym koło Kijowa w 2015 r., wspomina o tym Wikipedia - zarówno polska, jak angielska i rosyjska. Warto byłoby o tym napisać na ostatniej stronie publikacji, podkreślając swoistą ironię losu - nie zginął na dachu czarnobylskiego reaktora, nie zabiła go choroba popromienna, tylko głupi wypadek samochodowy w podeszłym wieku, wiele lat po najbardziej niebezpiecznym doświadczeniu w życiu... Oczywiście nie omieszkałem napisać do wydawnictwa w tej sprawie. Więcej u mnie na blogu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń