Publikacja
Balesa swoim przesłaniem, zaangażowaniem i wyraźnie deklarowanym przekonaniem,
że należy próbować zmieniać świat, przypomina „Głód” Martina Caparrosa. Szczególnie
sugestywnie wybrzmiewa tytuł. Już więc na początku metafora porządkująca
rozważania w tekście właściwym sugeruje czytelnikom, z czym będą mieć do
czynienia. Natkną się bowiem na wyraźną sugestię, że niewolnictwa nie chcemy dostrzegać,
udajemy, że go nie ma, chętnie nazywamy zniewolenie innymi, pozornie
cywilizującymi zjawisko, pojęciami, przekonujemy siebie nawzajem, że nas to nie
dotyczy i że przestępstwo to, jeśli istnieje, jest aberracją i łatwo je zlikwidować.
Bales nie pozostawia złudzeń. Współczesne niewolnictwo charakteryzuje
precyzyjnie, pokazując, jak w różnych częściach świata bywa ono wpisywane w
część kultury, specyfiki regionu, atrakcji turystycznej, korzystnego układu
ekonomiczno-finansowego, czy nawet pozorowania pomocy. Wystarczy niewiele, by
niewolnicza praca przestała razić – wystarczy nie widzieć, nie słyszeć i nie
mówić. Wątpliwości zawsze można rozwiać wygodnym tłumaczeniem, że widocznie tak
musi być, skoro nikt się nie skarży, wszyscy przechodzą nad tym do porządku
dziennego, a udawana przyjemność lub satysfakcja gwarantują złudzenie zgodności
działań z prawem. Bales uczula czytelników na fałszywą argumentację. Krok po
kroku odsłania proceder używania i wykorzystywania jednych ludzi przez drugich,
proceder, za którym kryją się duże pieniądze, proceder, który powiększa
cierpienie tych, którzy i tak zwykle są poszkodowani przez los. Bales nie
ukrywa tego, co bardzo ważne dla współczesnego niewolnictwa, a mianowicie
faktu, że to właśnie klient napędza koniunkturę na niszczenie i wykorzystywanie
innych ludzi. Tym samym, czy tego chcemy, czy nie, za istnienie tych, którzy są
jednorazowi, odpowiadamy wszyscy bez wyjątku. Lektura obowiązkowa.
Kevin
Bales, Jednorazowi ludzie. Nowe niewolnictwo w gospodarce światowej, przeł.
Anna Dzierzgowska, Wydawnictwo W Podwórku, Gdańsk 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz