Ostatnia
książka Janusza Głowackiego. Ważna chociażby z powodu ostateczności
zawierającej się w słowie „ostatnia”. Ale nie tylko z tego powodu. Choć jest w
tej książce pewien stygmat niedokończenia, wynikający z tego faktu stan bycia w
ruchu okazuje się nie tylko sugestywną metaforą przerwanego życia pisarza, ale
i prozy, z którą mamy do czynienia. Wiele tutaj anegdot, celnych spostrzeżeń,
komentarzy do rzeczywistości, zabawnych podsumowań codziennych absurdów. Między
ironią a dowcipem pojawia się czasami i cynizm – tak, jakby prawda o życiu,
niekoniecznie wzniosłym i jasnym, domagała się i komentarza w takim stylu. Choć
czyta się tę książkę z podziwem dla spostrzegawczości autora i jego umiejętności
komentowania rzeczywistości, widać w tej prozie również cień przemijania.
Dostrzegalny jest nie tylko w tekstach mających wspomnieniowy charakter, ale
też pojawia się tam, gdzie na plan pierwszy wysuwa się teraźniejszość. „Bezsenność
w czasie karnawału” to tak naprawdę smutna książka. Smutna, choć przy jej
lekturze niejednokrotnie zdarzy się czytelnikowi wybuchnąć śmiechem. To proza,
która przywodzi na myśl pisanie Jerzego Pilcha, zwłaszcza z jego ostatnich
książek. Swoją drogą ciekawe byłoby porównanie twórczości obu pisarzy – pokoleniowo
różnych, jednak w sensie artystycznym będących momentami blisko siebie.
Janusz
Głowacki, Bezsenność w czasie karnawału, opracowanie tekstu: Olena
Leonenko-Głowacka, Wyd. W.A.B., Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz