Rothmann
proponuje czytelnikowi powieść, w której pod względem rozwoju akcji niewiele
się dzieje, a o kluczowych kwestiach dowiadujemy się z informacji od
wydawnictwa umieszczonej na czwartej stronie okładki. „Umrzeć na wiosnę” ma
bowiem, tak można by powiedzieć, pełnić inną rolę. Nie chodzi o towarzyszenie
bohaterom w ich wojennych przeżyciach, ale o zderzenie się z sytuacją bez
wyjścia. Etyczne uwikłanie w zbrodnię naznacza na całe życie. Jedno wydarzenie,
tak sugeruje Rothmann, powoduje, że człowiek zmienia się na zawsze. Trudno nie
zgodzić się z tą tezą, zwłaszcza że ów dramatyczny moment braku wyboru wiąże
się z udziałem w II wojnie światowej i koniecznością bycia częścią plutonu
egzekucyjnego, którego zadaniem jest rozstrzelanie przyjaciela głównego
bohatera, uznanego za dezertera. Rothmann znakomicie, bo bez wielkich słów i
wielkich zdarzeń, pokazuje bezsens wojny. Wspomniani dwaj przyjaciele to
nastolatkowie u progu dorosłości. Kształcą się na dojarzy, przeżywają pierwsze
fascynacje miłosne i erotyczne. Ich codzienność, choć w cieniu wojny, wydaje
się całkiem beztroska. Zmienia się to pewnego dnia, kiedy nieszczęśliwym
zrządzeniem losu zostają właściwie zmuszeni do wstąpienia do Waffen SS. Nie chcą
walczyć, nie interesuje ich zwycięstwo ani zabijanie, nie ekscytują się
trwającą wojną. Tym gorzej dla nich. Z sielankowej skądinąd rzeczywistości
zostają wrzuceni w świat brutalności, sadyzmu, upodobania do śmierci i do
upokarzania drugiego człowieka. Ma to potrwać tylko pewien czas, mają potem
wrócić do swoich dziewcząt i do zawodu, ale wszystko, jak to z przypadkami
bywa, rozegra się zupełnie inaczej. Przyjaciele staną naprzeciwko siebie w
rolach, których nie przewidzieli. Jeden będzie w grupie odbierającej życie,
drugi samotnie czekać będzie na śmierć. Powieść Rothmanna to ostrzeżenie przed
wojną, tekst głęboko pacyfistyczny, udowadniający, że z działań wojennych nie
da się wyjść bez szwanku, a moralny kac, w mniejszym lub większym wymiarze,
towarzyszy każdemu, choć trochę wrażliwemu, człowiekowi. Warto pamiętać, że
pisarz nie poprzestaje na sportretowaniu owych dwóch nieszczęśliwych, młodych
mężczyzn. Gdyby tak było, moglibyśmy przypuszczać, że próbuje wybielić niechlubny
fragment niemieckiej historii. Obok osób wcielonych do Waffen SS pod przymusem
są też i ci, którzy z przyjemnością decydują o czyimś życiu i śmierci, z perfidną
radością podpisują wyroki i nie mają problemów z tym, że dane sytuacje nie
zawsze są, jak chcieliby, etycznie jednoznaczne.
Ralf
Rothmann, Umrzeć na wiosnę, przeł. Aldona Zaniewska, Wyd. W.A.B., Warszawa
2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz