Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bernadetta.darska

oraz na moje konto na Instagramie: https://www.instagram.com/bernadettadarska/

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Podróż w (nie)pamięć (T. Grzywaczewski, Życie i śmierć na Drodze Umarłych)

Książka Grzywaczewskiego stanowi zapis wyprawy, której celem było dotarcie do słynnej, choć współcześnie zapomnianej, Drogi Umarłych. Trasa kolejowa, która miała połączyć „leżące na wysokości koła podbiegunowego na Syberii miasta Salechard w dzisiejszym Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym i Igarkę w Kraju Krasnojarskim”, to kolejny absurdalny pomysł Stalina. Absurdalny, bo pomyślany w miejscu, które kompletnie nie nadawało się do takich celów. Okrutny, bo przy budowie magistrali pracowało ponad 100 tys. więźniów, a ilość ofiar śmiertelnych właściwie trudno oszacować. Bezsensowny, bo nieukończony. Projekt przerwano, gdy Stalin umarł. Grzywaczewski porównuję Drogę Umarłych z Drogą Kości – Federalną Autostradą „Kołyma” z Magadanu do Jakucka. Ci, którzy czytali „Ścieżki Północy” Flanagana, przypomną sobie zapewne również birmańską Kolej Śmierci – ów japoński pomysł na przeprowadzenie torów tam, gdzie nie powinny się znaleźć, i towarzyszącą mu pogardę dla ludzkiego życia. Opis wyprawy, w której uczestniczy Grzywaczewski, ma w sobie trochę z typowej relacji z podróży, trochę z reportażu, trochę z wypełniania zobowiązania w stosunku do przeszłości. Nie bez powodu co pewien czas przywoływana zostaje kwestia pamięci i zapomnienia. Odpominanie towarzyszące opowiadaniu o Martwej Drodze stanowi symboliczne wyzwanie rzucone śmierci. Oto miejsca skazane na zniszczenie, bo znajdujące się na Syberii, tam, gdzie rzadko zapuszczają się przybysze z zagranicy, raptem stają się celem współczesnej podróży. Grzywaczewski przytacza relacje kilku Polaków uczestniczących przy budowaniu Drogi Umarłych. Akcentuje rzecz kluczową i najbardziej przerażającą, a mianowicie powtarzalność doznanych cierpień. Doświadczone okrucieństwo staje się w tym przypadku podstawą unifikacji, a ocalenie człowieczeństwa zależy w dużej mierze od szczęścia i przypadku. Grzywaczewski portretuje życzliwość tych, których spotyka na Syberii, i ich oswojenie się z faktem, iż żyją w pobliżu łagrów. O tym ostatnim pisze także w „Dziennikach kołymskich” Jacek Hugo-Bader. Szczególnie sugestywny jest obraz walających się na terenie spalonego łagru misek. To, co kiedyś było podstawą życia albo śmierci, dzisiaj jest przedmiotem bezużytecznym i niepotrzebnym. Jednocześnie jednak stanowi materialne świadectwo przeszłości – poruszające i będące śladem konkretnych istnień.


Tomasz Grzywaczewski, Życie i śmierć na Drodze Umarłych, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.

1 komentarz:

  1. Koniecznie muszę więcej przeczytać twórczości Pana Tomasza.

    OdpowiedzUsuń