Publikację
tę można traktować jako próbę zamknięcia trójksięgu poprzedzonego takimi
pozycjami jak „Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym” i „Anioły
jedzą trzy razy dziennie. 147 dni w psychiatryku”. Próbę w zamyśle ciekawą,
ale, niestety, ostatecznie nieudaną. Szkoda. Bo w przypadku „Miłości z kamienia”
mieliśmy do czynienia z przejmującym opisem przejmowania doświadczeń męża i
opatrywania ich własnym, paraliżującym lękiem. Jagielskiej udało się pokazać,
że strach przed śmiercią bliskiej osoby może symbolicznie skazywać na śmierć w
wymiarze społecznym i prywatnym tę, która, zdawałoby się, tylko czeka, aż mąż
wróci z wojny. Również w „Anioły jedzą trzy razy dziennie” autorka z dużym
wyczuciem pokazuje różnicę doświadczeń tych, którzy szukają schronienia i ratunku
w szpitalu psychiatrycznym, a jednocześnie budują specyficzną wspólnotę na
bazie szaleństwa i tęsknoty za przypisaną do przeszłości normalnością. Autorka
umiejętnie przenosi punkt ciężkości na innych, siebie pozostawiają w cieniu,
choć także czyniąc swój głos słyszalnym. Niestety, w „Ona wraca na dobre” jest
zupełnie inaczej. Jagielskiej nie udaje się zachować równowagi między byciem
twórcą a tworzywem. Jej opowieść niebezpiecznie zbliża się do stylistyki tzw.
literatury kobiecej, oczywiście, nie tej w wydaniu romansowym, ale do odłamu
bazującego na podróżach i szukaniu oświecenia w drodze. Jagielska ani nie
proponuje czytelnikowi przejmującej wiwisekcji, ani nie stawia na intrygującą
refleksję na temat wyprawy. To, co czytamy, wielokrotnie wybrzmiewa banałem, a
próba ufilozoficznienia historii poprzez konfrontację odautorskiego „ja” z
życiorysem Ewy, znajomej z psychiatryka, wypada co najmniej sztucznie, by nie
powiedzieć – pretensjonalnie. Wydawnictwo Znak, które z niewiadomego powodu
opatrzyło „Miłość z kamienia” i „Anioły jedzą trzy razy dziennie” wyjątkowo
niefortunnymi okładkami, kojarzącymi się właśnie z popularną literaturą
kobiecą, tym razem już nie upupia autorki. O ile wcześniejsze działania można
nazwać promocyjną pomyłką, karygodną, bo sytuującą książki Jagielskiej w
rejonach, z którymi nie mają nic wspólnego, o tyle „Ona wraca na dobre” to
chyba realizacja podświadomego myślenia życzeniowego wydawnictwa – dość banalna
okładka koresponduje z podobną treścią. Szkoda, naprawdę szkoda.
Grażyna
Jagielska, Ona wraca na dobre. Podróż terapeutyczna, Wyd. Znak, Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz