środa, 4 listopada 2015

Podróż – pomyłka (G. Jagielska, Ona wraca na dobre. Podróż terapeutyczna)

Publikację tę można traktować jako próbę zamknięcia trójksięgu poprzedzonego takimi pozycjami jak „Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym” i „Anioły jedzą trzy razy dziennie. 147 dni w psychiatryku”. Próbę w zamyśle ciekawą, ale, niestety, ostatecznie nieudaną. Szkoda. Bo w przypadku „Miłości z kamienia” mieliśmy do czynienia z przejmującym opisem przejmowania doświadczeń męża i opatrywania ich własnym, paraliżującym lękiem. Jagielskiej udało się pokazać, że strach przed śmiercią bliskiej osoby może symbolicznie skazywać na śmierć w wymiarze społecznym i prywatnym tę, która, zdawałoby się, tylko czeka, aż mąż wróci z wojny. Również w „Anioły jedzą trzy razy dziennie” autorka z dużym wyczuciem pokazuje różnicę doświadczeń tych, którzy szukają schronienia i ratunku w szpitalu psychiatrycznym, a jednocześnie budują specyficzną wspólnotę na bazie szaleństwa i tęsknoty za przypisaną do przeszłości normalnością. Autorka umiejętnie przenosi punkt ciężkości na innych, siebie pozostawiają w cieniu, choć także czyniąc swój głos słyszalnym. Niestety, w „Ona wraca na dobre” jest zupełnie inaczej. Jagielskiej nie udaje się zachować równowagi między byciem twórcą a tworzywem. Jej opowieść niebezpiecznie zbliża się do stylistyki tzw. literatury kobiecej, oczywiście, nie tej w wydaniu romansowym, ale do odłamu bazującego na podróżach i szukaniu oświecenia w drodze. Jagielska ani nie proponuje czytelnikowi przejmującej wiwisekcji, ani nie stawia na intrygującą refleksję na temat wyprawy. To, co czytamy, wielokrotnie wybrzmiewa banałem, a próba ufilozoficznienia historii poprzez konfrontację odautorskiego „ja” z życiorysem Ewy, znajomej z psychiatryka, wypada co najmniej sztucznie, by nie powiedzieć – pretensjonalnie. Wydawnictwo Znak, które z niewiadomego powodu opatrzyło „Miłość z kamienia” i „Anioły jedzą trzy razy dziennie” wyjątkowo niefortunnymi okładkami, kojarzącymi się właśnie z popularną literaturą kobiecą, tym razem już nie upupia autorki. O ile wcześniejsze działania można nazwać promocyjną pomyłką, karygodną, bo sytuującą książki Jagielskiej w rejonach, z którymi nie mają nic wspólnego, o tyle „Ona wraca na dobre” to chyba realizacja podświadomego myślenia życzeniowego wydawnictwa – dość banalna okładka koresponduje z podobną treścią. Szkoda, naprawdę szkoda.


Grażyna Jagielska, Ona wraca na dobre. Podróż terapeutyczna, Wyd. Znak, Kraków 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz