Najnowsza
książka Kalwasa jest chyba najlepszą w jego dorobku i to wcale nie tylko dlatego,
że autor proponuje czytelnikom zbiór reportaży. Teksty zamieszczone w tomie są
wyjątkowo wyraziste, odsłaniają świat mało znany, są dowodem dociekliwości
autora, wreszcie pokazują, że inność bywa fascynująca, ale i zniewalająca tych,
którzy żyją w strefie jej wpływów. Kalwas nie gloryfikuje miejsca, w którym
zdecydował się żyć. Wydobywa na wierzch mnóstwo absurdów, jak na przykład
przechodzenie ludzi przez ruchliwą ulicę zamiast podziemnym przejściem i
poddawanie się w tym ryzykownym geście, kończącym się często wypadkiem lub
śmiercią, woli Boga. Kalwas pokazuje różnice w mentalności ujawniające się w
czynnościach, zdawałoby się, banalnych i codziennych. Widać wówczas jak mocno zhierachizowane
jest społeczeństwo egipskie i jak bardzo o statusie człowieka świadczy
przynależność do danej grupy społecznej. Autor wciela się czasami w turystę,
wierząc, że maska naiwnego i nieobytego przybysza pozwoli mu dotrzeć do tego
oblicza kraju, które w innym wcieleniu pozostaje dla niego niedostępne. Pokazuje
czytelnikowi skomplikowaną wersję Egiptu. Przykładem mogą być teksty poświęcone
religijności i temu, jak niełatwo być w tym kraju ateistą lub wyznawcą innej
religii niż islam. Co prawda w dowodzie możliwe jest umieszczenie jednej z
trzech wersji, a więc islamu, chrześcijaństwa i judaizmu, tak naprawdę jednak –
i kwestię tę Kalwas mocno akcentuje – zagrożenie czyha na wszystkich tych,
którzy nie są muzułmanami. Problem ten wydaje się szczególnie ważny, zwłaszcza
że widać duże osamotnienie tych, którzy, tak to ujmijmy, wierzą inaczej. Raptem
okazuje się, że nie ma w Egipcie miejsca nie tyle na wolność wyznania, co
raczej na wolność myślenia. Kalwas decyduje się również na rozmowy intymne i
trudne, zważywszy na panujące w Egipcie obyczaje, a mianowicie o obrzezaniu
dziewczynek. Świadectwa dorosłych dzisiaj kobiet, brutalnie potraktowanych w
dzieciństwie, i sojusz kobiet w celu zranienia na całe życie kolejnych
reprezentantek własnej płci wybrzmiewają wyjątkowo przerażająco. Szczególnie że
gdzieś w tle powtarza się stwierdzenie, iż niemal wszystkie kobiety tam mieszkające
są obrzezane. Ów stygmat na własnej intymności noszą więc nie tylko pod
strojami, ukryty jest on także gdzieś głęboko w zdradzonej i sponiewieranej
duszy. Równie dramatyczny, choć w innym wymiarze, jest reportaż poświęcony
zabijaniu zwierząt na ulicach po to, by oddać cześć Bogu. Kalwas wykorzystuje w
tym przypadku swój literacki talent i kiedy pisze o rozpaczliwych nawoływaniach
zwierząt, rykach bólu i zapachu krwi, wydaje się nam, że i my słyszymy te
dźwięki i czujemy ten smród. Autor opowiada o Egipcie w sposób dosadny i
szczery. Nie wypiera się miejsca, które wybrał, aby w nim żyć. Daje jednak
sobie prawo do krytyki tego, co nie tylko poraża tych, którzy nie znają
opisywanej kultury, ale i, co dużo ważniejsze, zagraża tym, którzy są jej
częścią.
Piotr
Ibrahim Kalwas, Egipt: haram halal, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz