Reportaż Dionisiosa Sturisa powinien być lekturą obowiązkową. Świetnie napisany i skupiony na ważnych sprawach zmusza czytelnika do zmierzenia się ze złem w czystej postaci, do uświadomienia sobie, jak ważne jest zabranie głosu, bycie nieobojętnym i pozostanie przyzwoitym, jak istotne jest wreszcie piętnowanie zła i walka z faszyzmem, rasizmem i nienawiścią do obcych. Choć reporter opowiada o Grecji, tak naprawdę portretuje współczesny świat, dla którego kategoryczne i wykluczające poglądy spadają na podatny grunt, rozwijają się i zaczynają być akceptowane, aż wreszcie zamieniają się w realną niszczącą siłą. Poznajemy historię skrajnie prawicowej i przestępczej organizacji Złoty Świt, która stała się również jedną z greckich partii politycznych. Na szczęście Sturis może zakończyć swoją książkę przywołaniem wyroku sądowego, w którym skazano głównych działaczy Złotego Świtu. Na szczęście, choć jednocześnie ów wyrok nie rozwiązuje problemu. Groza, strach i niepokój związane z pojawieniem się tak agresywnej i niosącej zagrożenie grupy nie minie przecież z dnia na dzień. Lektura reportażu skłania również do refleksji na temat odpowiedzialności mediów za rozwój nacjonalizmu. W Grecji obraz tych, którzy tak naprawdę byli bandytami, łagodzono zwłaszcza poprzez doniesienia sytuujące działaczy partii w kontekście celebryckim. W Polsce media właściwie nie informowały o atakach nacjonalistycznych bojówek, brutalnych pobiciach i morderstwach, za które był odpowiedzialny Złoty Świt. Dlatego też reportaż Dionisiosa Sturisa może mieć również wydźwięk edukacyjny – stanowi ostrzeżenie, pokazuje, jak szybko złe słowo może zamienić się w czyn, udowadnia, jak łatwo zastraszyć wielu i jak trudno pokonać tych nielicznych sprawiedliwych. To nie jest historia o uchodźcach, ale precyzyjne odtworzenie procesu stygmatyzacji, uprzedmiotowienia, wykluczenia i eliminacji osób, które zostają uznane za obce. I właśnie ta zależność wydaje się w „Zachodzie słońca na Santorini” najważniejsza. Ma bowiem wymiar uniwersalny. Sturis pozostaje obecny w tekście, rekonstruując zarazem kolejną część własnej polsko-greckiej historii. Podobnie jednak, jak było to w „Grecji. Gorzkich pomarańczach” oraz w „Nowym życiu. Jak Polacy pomogli uchodźcom z Grecji” autor bardzo świadomie korzysta z autobiograficznych wątków. Nie nadużywa swojej obecności, mocniej wybrzmiewa w tekście wtedy, gdy jest to potrzebne i gdy tak naprawdę stanowi ważne dopowiedzenie do powracającej kwestii o miejsce pochodzenia i tożsamość. Proszę czytać – koniecznie, obowiązkowo!
Dionisios Sturis, Zachód słońca na Santorini. Ciemniejsza strona Grecji, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz