Najnowszy tom reportaży Izy Klementowskiej, niestety, rozczarowuje. To chyba najsłabsza książka autorki. Temat wydaje się bardzo ciekawy i stanowi zapowiedź potencjalnie równie intrygującego tekstu. I choć autorka miejscami pokazuje, jak wiele wątków można by poruszyć w kontekście bycia dzieckiem wychowanym w hipisowskiej komunie, to jednak ostatecznie nie udaje jej się obronić przyjętej strategii pisarskiej. Otrzymujemy reportaż w dużej mierze pretensjonalny, bazujący na odwoływaniu się do emocjonalnych opisów, formalnie dość chaotyczny i oferujący zamiast krytycznego namysłu sentymentalizowanie środowiska hipisów. Autorka w którymś momencie przyznaje, że chciała doświadczyć kojącego oddziaływania dobra: „Po latach rozmów z uchodźcami i niechętnymi im Polakami szukałam ludzi otwartych, którzy nikogo nie szufladkują. Chciałam znaleźć się w środowisku przyjaznym każdej istocie”. W efekcie jednak ma się wrażenie, że sportretowany świat został wyidealizowany, a wybrane historie jednostek niewiele mówią o całym zasygnalizowanym w tytule problemie, trudno więc uznać je za reprezentatywne. Brakuje tutaj głosów z zewnątrz, dla których hipisi byli kiedyś częścią ich świata – głosów egzotyzujących, normalizujących, zafascynowanych, pogardliwych. Kwestie nieprzystawalności do otoczenia czy kontestującego charakteru postaw życiowych pojawiają się we wspomnieniach dzisiaj dorosłych dzieci, jednak relacja z wewnątrz to tylko jedna wersja wydarzeń. W trakcie lektury ma się więc wrażenie portretu dość jednostronnego i uproszczonego. Rażą też próby beletryzowania opisu, zwłaszcza w postaci opisów, które maja oddawać myślenie hipisów, ale tak naprawdę przyczyniają się do infantylizacji historii. Odradzam.
Iza Klementowska, Zapach trawy. Opowieści o dzieciach hipisów, Wyd. Agora, Warszawa 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz