Punktem
wyjścia dla tej opowieści jest dom. Dom to także początek dwóch różnych
historii. Dom to archiwum tego wszystkiego, co kryje się za kolejnymi literami
alfabetu, składającymi się na tytułowy leksykon światła i mroku. Stranger
zderza dwie różne historie – jedna to opowieść o losach Henry’ego Rinnana,
znanego jako przywódca bandy torturującej i mordującej członków norweskiego
ruchu oporu, druga to losy rodziny, która w wyniku różnych splotów okoliczności
zamieszkuje w willi, w której kilka lat wcześniej w czasie wojny działała tzw.
Rinnanbanden. Stranger znakomicie wykorzystuje konwencję leksykonu. Pozwala mu
ona wyeksponować to, co istotne, co zasługuje na szczególną uwagę, co
potrzebne, by dobrze zrekonstruować przeszłość. Jednocześnie autor nie traci z
oczu tej historii, na której mu zależy. Nie mamy więc tutaj fragmentaryzacji,
poszatkowania, chaosu. Willa jest tym, co spaja losy ludzi, którzy nigdy się
nie spotkali, ale za sprawą miejsca wywarli na siebie ogromny wpływ. Stranger pyta
o winę i karę. Zastanawia się nad prawdopodobnymi przyczynami i daj sobie
możliwość uznania, że wspomnianych przyczyn nie da się wskazać. Interesuje go
atmosfera towarzysząca miejscu naznaczonemu złem i kwestia trwałości zła, które
się zadomowiło. Powieść Strangera okazuje się również interesującą impresją na
temat pamięci i zapomnienia oraz konieczności częściowego przynajmniej odcięcia
się od przeszłości, by móc tworzyć przyszłość.
Simon
Stranger, Leksykon światła i mroku, przeł. Katarzyna Tunkiel, Wydawnictwo
Literackie, Kraków 2020.
Bardzo dobrze napisana recenzja, choć niby krótka. Jestem ciekawa tej książki. Z recenzji wynika, że jest ponad przeciętna. Mam nadzieję, że chociaż tak dobra jak recenzja. :D
OdpowiedzUsuń