Historię opowiedzianą przez Dolę de Jong można by zderzyć z „Aimee & Jaguar” Eriki Fischer. W obu przypadkach mamy do czynienia ze związkiem dwóch kobiet, w obu pozorny spokój dnia codziennego przerywa wojna ze swoimi brutalnymi konsekwencjami. O ile jednak w związku opisanym przez Fischer mocno zostaje zaakcentowana energia przetrwania, namiętność, chęć czerpania z życia jak najwięcej, o tyle u de Jong na plan pierwszy wysuwa się wycofanie, intymność, zdystansowanie, introwertyzm. To, co domowe, jest w obu książkach również inaczej rozumiane. Dla Aimee i Jaguar mieszkanie jest schronieniem, ale i tłem spektaklu prowadzącego ostatecznie do szczerego spojrzenia na siebie. Dla bohaterek de Jong, Bei i Eriki, przestrzeń domowa pozostaje elementem gry toczonej na wielu poziomach, a pozorne zbliżenie nie eliminuje obcości i funkcjonowania tak naprawdę głównie obok siebie. „Strażniczka domu” zamienia się więc pośrednio w opowieść, w której brakuje otwarcia się na drugą osobę, brakuje zaufania i szczerości. Niezależnie od upływu czasu związek bohaterek wydaje się stać w miejscu, a kluczowe dla ewentualnych emocji wydarzenia opierają się na oczekiwaniu, by druga osoba dostosowała się do oczekiwań tej pierwszej. W efekcie istnienie relacji odsłania cały czas jej kruche podstawy i – co chyba zabrzmi paradoksalnie – jej faktyczne nieistnienie. Wszystko zmienia cień wojny. Układ sił zostaje rozpisany na nowo, bo ta, która wcześniej grała emocjami towarzyszki, teraz jest osobą zagrożoną. To powieść, w której najwięcej dzieje się w emocjach i w codzienności. Wszystkie momenty, które teoretycznie nie wymagają jakiejś większej refleksji, odsłaniają swoje drugie oblicze i pokazują uwikłanie, w którym tkwią bohaterki. Do końca nie będzie wiadomo, czy więcej bohaterki dzieli, czy może więcej łączy. Intrygujące.
Dola de Jong, Strażniczka domu, przeł. Jerzy Koch, Wyd. ArtRage, Warszawa 2023.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz