Kolejna
część autobiograficznej serii Knausgårda skoncentrowanej na porach
roku pozostaje peanem na cześć ojcostwa, ale jednocześnie jest zapisem czasu,
kiedy rodzina mierzy się z dużym problemem. Pisarz okazuje się wyczulonym na
codzienność archiwistą tego wszystkiego, co dzieje się na wyciągnięcie ręki.
Chce zapamiętać jak najwięcej, by przekazać dziecku swoimi słowami ten obraz
świata, który przez córkę nie może zostać zapamiętany. Ojciec świadomie wchodzi
więc w rolę przekaziciela i historyka codzienności, chcąc uchwycić przemijanie,
narodziny nowego, odkrywanie i zachwyt. Dokonuje porównań między najmłodszym
dzieckiem a starszymi, kładąc nacisk na powtarzalność niektórych przeżyć oraz ich
wyjątkowość. Nowe dziecko jest kimś osobnym, ale i częścią wspólnoty. Pisarz
stara się więc uchwycić relacje z rodzeństwem, z otoczeniem, z matką. Ta
ostatnia jest w przypadku tej części osobą wnoszącą mrok w naznaczonych
radością z powodu nowego życia ludzi. Kobieta cierpi na depresję, ciąża tylko
na chwilę wycisza jej smutek, by następnie ujawnić się ze wzmożoną siłą.
Knausgård opisuje więc swoje bycie ojcem – za każdym razem jest to inne
doświadczenie, ale i bycie mężem zainfekowanym ciemnością pochłaniającą żonę –
w tym wypadku również można mówić o szczególności tego, co tylko pozornie się
powtarza. Rodzina z nowym dzieckiem mierzy się więc nie tylko z wyzwaniem
związanym z przedefiniowaniem reguł rządzących ich małą wspólnotą, ale również
z trudną próbą towarzyszenia komuś bliskiemu, kto wyrzeka się uczestnictwa w
życiu. Tym razem, choć pisarz pozostaje wierny opisywaniu zwyczajności, nie
popada w banał i nie próbuje serwować czytelnikom pseudofilozoficznych
rozważań. Dzięki temu mamy do czynienia z interesującym głosem z frontu
(nie)codzienności.
Karl
Ove Knausgård, Wiosna, przeł. Milena Skoczko, obrazy: Anna Bjerger, Wydawnictwo
Literackie, Kraków 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz