Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bernadetta.darska

oraz na moje konto na Instagramie: https://www.instagram.com/bernadettadarska/

wtorek, 26 lutego 2019

Poszukiwanie siebie (W. Klęczar, Flu Game)

Powieść Wojciecha Klęczara to ciekawy przykład łączenia dobrze znanych motywów i używania ich w taki sposób, by pozostały w pewnym zawieszeniu. Kiedy czytelnik zaczyna z satysfakcją odnotowywać, że wie, co będzie dalej, okazuje się, że się myli, bo autor świadomie dokonuje gestu niedokończenia, urwania, zawieszenia. Daje to intrygujący efekt – owszem, bez fajerwerków związanych z nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, za to z możliwością poddania się sugestywności rozważań na temat tożsamości. Bo właśnie pytania o to: „kim jestem?, kim się stałem?, za kogo siebie uważam?, która wersja mnie jest tą prawdziwą?, czy maska fałszu nie zrosła się ze mną za mocno?, czy nie trwam w złudzeniu widzenia siebie w lepszym świetle niż innych? i czy jestem w stanie spojrzeć na siebie krytycznie?” okazują się kwestiami kluczowymi dla całej historii. Klęczar z jednej strony korzysta z potencjału oferowanego przez konwencję powieści drogi, z drugiej zawęża przestrzennie ów schemat do odwiedzania przez bohatera kolejnych krakowskich knajp. Z jednej strony autor sięga po motywy typowe dla powieści kryminalnej, mamy tu przecież tajemnicze zaginięcia pewnych osób, z drugiej choć bohater jest sędzią do żadnego ani prywatnego, ani oficjalnego śledztwa tu nie dojdzie. Natkniemy się na kwestię przyjmowania cudzej tożsamości, bohater będzie udawał dziennikarza, jednak z owego kłamstwa niewiele tak naprawdę wyniknie. Wszystko to zmierza do kulminacyjnej sceny, w której obnażone zostanie to, co może być bliskie prawdy. Finał opowieści staje się bolesnym w swojej wymowie odkryciem, że być może wcale nie jesteśmy tak interesujący, jak nam się wydaje, a nudna wersja życia to jest właśnie to, co najbardziej do nas pasuje.


Wojciech Klęczar, Flu Game, Wyd. Forma, Szczecin – Bezrzecze 2018.

poniedziałek, 25 lutego 2019

Usłyszeć głos kobiet (A. Pajączkowska, A. Zbroja, A co wyście mieszkały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi; E. Stępczak, Burka w Nepalu nazywa się sari)

Agnieszka Pajączkowska i Aleksandra Zbroja wyruszają w podróż, która w pewnym sensie okazuje się egzotyczna. Fakt, iż taka właśnie jest, pokazuje, jak trwałe bywa to, co oddziela miasto od wsi. W centrum swojej historii reporterki stawiają kobiety. To mieszkanki mazowieckich wsi, które opowiadają autorkom o swoim życiu. Brzmi dość banalnie, ale wcale takie nie jest. Pajączkowska i Zbroja kompozycyjnie budują reportaż wielogłosowy. Kolejne części to wypowiedzi bohaterek – w różnym wieku, o różnym doświadczeniu życiowym, z różnym podejściem do życia i roli kobiety w społeczeństwie. Opowieści mieszkanek wsi przeplatane są krótkimi scenkami, pokazującymi pewne zagubienie, obcość i nieprzystawalność odczuwane w trakcie pracy przez autorki książki. Reporterki przywołują również relacje kobiet z własnej rodziny, odsłaniając trwałość podziałów istniejących właściwie na wyciągnięcie ręki. Bliskość Warszawy dla bohaterek reportażu nie jest żadnym punktem odniesienia. Co więcej, dziwią się one często, że można tam żyć, że niektórzy marzą, aby tam się przeprowadzić, że tylu osobom odpowiada rytm dużego miasta. W kolejnych relacjach kobiet pojawia się mocno zaakcentowana perspektywa, że centrum świata jest gdzie indziej. I właśnie to jest najciekawsze w tej książce – bezpretensjonalne świadectwo codzienności, której często nie chcemy i nie zamierzamy dostrzegać. Warto.
„Burka w Nepalu nazywa się sari” to książka z pogranicza reportażu i literatury popularnonaukowej. Autorka stara się wiernie zrekonstruować historyczną i obecną pozycję kobiet w Nepalu, portretując różnego rodzaju kulturowe i prawne uwikłania, za sprawą których dochodzi często do zniewolenia i ubezwłasnowolnienia Nepalek. Wielkim atutem książki jest zrównoważenie wiedzy zaczerpniętej z różnych źródeł z relacjami konkretnych bohaterek opowiadających o swoich doświadczeniach. Na uwagę zasługuje również logika argumentowania – poszczególne problemy przedstawiane są w sposób zrozumiały dla osoby, która nie zna dobrze opisywanej kultury, kolejne zagadnienia wzajemnie się uzupełniają i z siebie wynikają, a jednocześnie nie ma tutaj nadmiernej obudowy faktograficznej, mającej zabezpieczyć autorkę przed niezrozumieniem i stwarzającej wrażenie nadmiaru. Książka ta przypomina nieco „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii” Pauliny Wilk. Obie autorki starają się pokazać niełatwe powiązanie tego, co jest tradycją, elementem kultury, czymś wpisanym w historię z tym, co powoduje uprzedmiotowienie kobiet i ich zniewolenie. Książka potrzebna i ważna.


Agnieszka Pajączkowska, Aleksandra Zbroja, A co wyście myślały? Spotkania z kobietami z mazowieckich wsi, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2019; Edyta Stępczak, Burka w Nepalu nazywa się sari, Wyd. Znak, Kraków 2018.

niedziela, 24 lutego 2019

Inaczej (Ł. Pilip, Podwórko bez trzepaka. Reportaże z dzieciństwa; M. Zdzieborska, Tamtego życia już nie ma. Reportaże o uchodźcach w Polsce)

Łukasz Pilip opowiada o dzieciństwie, ale robi to inaczej. Inaczej, bo choć czytelnik na podstawie tytułu mógłby spodziewać się historii porównujących dorastanie w okresie PRL-u i współcześnie lub opowieści koncentrujących się na różnego rodzaju traumach, reporter nie idzie w tym kierunku, a jego teksty dalekie są od przewidywalności. Tak naprawdę nie tylko dzieciństwo jest tutaj tematem wiodącym. Ci, którzy są opisywani w tekstach Pilipa zwykle skazani są na przyspieszoną dorosłość – czasami jest to konieczność wynikająca z rodzinnej sytuacji, innym razem efekt odniesionego sukcesu, jeszcze innym konsekwencje niedojrzałości dorosłych. Za każdą z tych historii stoi odkrycie, że bycie kimś podchodzącym do życia poważnie, niewiele ma wspólnego z wiekiem. Reporter odsłania samotność będącą efektem owego przyspieszonego kursu dorastania oraz nieuchronną stratę możliwości odczuwania tej beztroski, która powinna stanowić element dzieciństwa. Dzieci, które muszą stać się dorosłymi, przestają przynależeć do grupy dzieci, nie są jednocześnie częścią społeczności dorosłych. Wykorzenieni często muszą udawać, że sobie radzą, że im nie zależy, że cieszą się z takiego trybu życia, że są silni, bo nie mogą sobie pozwolić na słabość. Reportaże do przemyślenia i późniejszego rozejrzenia się wokół – smutne i poruszające.
Marta Zdzieborska decyduje się na pomysł z pozoru banalny, a jednak oryginalnie odwracający wszystko to, co współcześnie mówi się w Polsce o uchodźcach. Rezygnując z odwoływania się do dzisiejszych lęków, reporterka odsłania otwartość, przyjazne nastawienie i chęć pomocy dostrzegalne przed laty. Nie znaczy to, oczywiście, że mamy do czynienia z idealizacją przeszłości. Na plan pierwszy wysuwa się raczej chęć udokumentowania koniecznej pracy nad sobą i własną tożsamością osób, które musiały opuścić swój kraj i osiedliły się w Polsce. Zderzenie z obcym to nie tylko doświadczenie tych, którzy przyjmują uchodźców, ale przede wszystkim traumatyczne niekiedy przeżycie tych, którzy opuszczają swój kraj. Sposób, w jaki zostają potraktowani wtedy, gdy są u celu, wpływa niejednokrotnie na (nie)możliwość odbudowania wiary we własne możliwości oraz kształtowanie poczucia współodpowiedzialności za miejsce i ludzi. Biograficzna perspektywa pozwala dostrzec podobieństwa i różnice w życiorysach tych, którzy byli uchodźcami, a stali się obywatelami naszego kraju. Warto.


Łukasz Pilip, Podwórko bez trzepaka. Reportaże z dzieciństwa, Wyd. Agora, Warszawa 2019; Marta Zdzieborska, Tamtego życia już nie ma. Reportaże o uchodźcach w Polsce, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2019.

sobota, 23 lutego 2019

Kobiecość jako szukanie siebie (T. Bohman, O zmierzchu; K. Green, Lżejsza od swojego cienia)

Powieść Therese Bohman to książka, którą już w początkowych partiach tekstu naprowadza nas na konteksty feministyczne. Mamy tu bowiem do czynienia z bohaterką, dla której społeczeństwo przeznaczyło określoną rolę i która z tego schematu wyłamuje się, łatwo poddając się innemu zbiorowi stereotypów. Karolina Andersson jest historyczką sztuki. Jako profesorka ma na swoim koncie ważną publikację, do której musi się odwoływać właściwie każdy, kto zajmuje się twórczością kobiet. Niedawno rozstała się z partnerem i wyraźnie ma problem z doświadczaną samotnością. W tej opowieści jest duży potencjał, zwłaszcza że gatunkowo utwór wpisuje się w konwencję powieści uniwersyteckiej. Niestety, autorka nie wykorzystuje możliwości tkwiących w takim a nie innym rozrysowaniu bohaterki. Aktywność uniwersytecka Karoliny sprawia wrażenie zaledwie dodatku, a na plan pierwszy wysuwa się obsesja sprawdzenia własnej atrakcyjności poprzez prowokowanie kolejnych sytuacji erotycznych. Tak właśnie zachowuje się bohaterka zarówno w stosunku do mężczyzn, z którymi jest w relacjach koleżeńskich, którzy są wobec niej w relacji podległości służbowej i którzy należą do jej przeszłości. Początkowo sprawia to wrażenie próby przełamania konwencji romansowej typowej dla literatury kobiecej, jednak ostatecznie Bohman poza tę konwencję nie wychodzi. Nie tylko to jest rozczarowaniem, ale i fakt, iż inny ciekawy motyw – odnalezienia prac nieznanej artystki przez doktoranta – również rozegrany zostaje dość przewidywalnie i bez tak potrzebnego pogłębienia psychologicznego postaci.
Katie Green nie ukrywa, że opowiada i rysuje o sobie. Na skrzydełku znajdziemy zresztą informację, że „Lżejsza od swojego cienia” to pamiętnik graficzny. Problem, który dominuje w tej opowieści, to walka z anoreksją. Autorka najpierw pokazuje dzieciństwo i sytuacje przy stole, w trakcie których namawiana jest przez rodziców do jedzenia, potem okres dorastania, wreszcie studia. W miarę upływu czasu to, że Katie jest chora, staje się oczywistością. Autorka rozrysowuje kolejne świadectwa codzienności, w których zwyczajna czynność, jaką jest jedzenie, zaczyna napawać strachem, obrzydzeniem, wstrętem do siebie. Obrazy tego, co myśli bohaterka, są wyjątkowo sugestywne. Green decyduje się na bardzo drobiazgowe rekonstruowanie własnej przeszłości. Jej droga do zbudowania w sobie siły jest długa i pełna potknięć, zwłaszcza że przydarza jej się również spotkanie z dorosłym, który zamiast pomagać, wykorzystuje jej słabość. „Lżejsza od swojego cienia” to komiks operujący szarościami, stawiający czasami na przekaz wynikający z wyobraźni i marzeń sennych oraz ciszy i niedomówienia. To z pewnością atuty utworu. Książce przydałaby się jednak bardziej zdecydowana redakcja. Komiks ten zyskałby, gdyby jego objętość (ponad pięćset stron) zmniejszono przynajmniej o jedną trzecią. W takiej formie, mimo podjęcia ważnego tematu, jest przegadany.


Therese Bohman, O zmierzchu, przeł. Justyna Czechowska, Wyd. Pauza, Warszawa 2019; Katie Green, Lżejsza od swojego cienia, przeł. Kamila Kowerska, Wydawnictwo Timof Comics, Warszawa 2018.

wtorek, 12 lutego 2019

Rysunek społecznie zaangażowany (B. Chromry, Elementarz polski dla Polaka i Polki z Polski)

Książka ta ukazuje się w serii opatrzonej gatunkowym sformułowaniem „literatura wizualna”. To ważny punkt odniesienia dla mówienia i pisania o publikacji Bolesława Chromrego. Z jednej strony można ją bowiem traktować jako album – o podręcznym charakterze, do wielokrotnego sięgania, w przyjaznym do używania formacie, z tasiemkami umożliwiającymi zaznaczenie wybranej pracy. Z drugiej strony da się tę książkę nie tylko oglądać, ale i po prostu czytać. I nie mam tu na myśli jedynie tego, iż prace Bolesława Chromrego charakteryzują się obecnością dość dużej dawki tekstu (odwołanie do tego faktu znajduje się zresztą w książce). Rozpoznawalna, bo świadomie naiwna, umowna, prosta, dziecięca, odwołująca się do bazgrołów, kreska artysty połączona ze wspomnianymi elementami tekstowymi układa się w celną, błyskotliwą, niekiedy zabawną, często ironiczną opowieść o współczesnej Polsce. Opowieść, warto ów fakt zaznaczyć, zróżnicowaną i wieloaspektową. Bolesław Chromry żartobliwie portretuje „Polaków, których warto znać”. Za większością nieskomplikowanych rysunków kryje się wiedza na temat biografii i aktywności w przestrzeni publicznej danej osoby. Ileż krytycznego namysłu na temat współczesnego życia literackiego znajdziemy chociażby w złośliwym nieco rysunku przedstawiającym „Remigiusza M. piszącego 47. książkę”. Aby rozpoznać dalsze treści wynikające z napisu „Marcin Wicha” trzeba nie tylko wiedzieć, kim jest autor, ale i znać projekt okładki jego książki. Pełen zwielokrotnionych sensów jest również „Słownik obrazkowy” otwierający publikację. Tutaj również za jednym określeniem i rysunkiem go obrazującym kryje się cała opowieść o pewnych zachowaniach, które łatwo możemy zaobserwować w społeczeństwie. „Przysłowia polskie”, „Porady” oraz „Plakaty i listy z Polski” okazują się natomiast znakomitym komentarzem do rzeczywistości, w której funkcjonujemy – tej politycznej (np. kwestia rozdziału państwa od kościoła), tej społecznej (np. korporacjonizm, emigracja, imponowanie innym pozorowanym bogactwem), tej obyczajowej (np. pozycja kobiet, prawa środowisk LGBT). Do wielokrotnego czytania i oglądania – bo zdecydowanie warto.


Bolesław Chromry, Elementarz polski dla Polaka i Polki z Polski, Wyd. korporacja ha!art, Kraków 2018.

poniedziałek, 11 lutego 2019

Tajemnice i przekraczanie granic (K. Beśka, Konsul; D. Andryka, Tajemnice Mille; V. Buck, Runa)

Choć wszystkie trzy przywołane w tym miejscu powieści dotyczą różnych czasów i wpisują się w inną konwencję gatunkową, to jednak jest coś, co je łączy. Mówienie o tajemnicy byłoby dość banalne, ale faktycznie jest to tajemnica, ale wpisana w czas i miejsce, w których dochodzi do rodzenia się nowego świata, przeszłość okazuje się ciągle trwała, a walka o wpływy to zarazem walka o nowy kształt tej rzeczywistości, której jest się częścią.
Krzysztof Beśka proponuje swoim czytelnikom kryminał retro. Wyraźne zasygnalizowanie w „Konsulu” czasu przejścia, w którym stare powoli odchodzi, a nowe dość nieporadnie mości się w tym samym miejscu, ale już na innych zasadach, zostaje w tym wypadku wpisane w kontekst niepodległościowy. Oto skończyła się wojna, a Polska odzyskuje niepodległość. W tle opisywanych wydarzeń pojawi się, oczywiście, Józef Piłsudski, jednak nie on będzie postacią pierwszoplanową. Szczególnie interesujące w śledztwie opisanym przez Beśkę jest pokazanie świata ogarniętego chaosem. To właśnie w takim świecie może dojść do morderstwa kogoś, kto ma ze sobą tajnie przekazane glejty dyplomatyczne, to w takim świecie podstawą tożsamościowych rozpoznań jest kategoryczne określenie, kim się jest pod względem narodowościowym, a jakiekolwiek zniuansowanie bywa tragiczne w skutkach (Niemiec czy Polak?, ale co w takiej sytuacji ma zrobić Kaszub?), to w takim świecie walka o dobra materialne pozorowana bywa walką o idee. Beśce udaje się ciekawie pokazać codzienność bez zasad, w której nieliczni usiłują o jakieś zasady się upomnieć.
„Tajemnice Mille” Dagmary Andryki to z kolei przykład powieści kryminalnej dziejącej się na prowincji i portretującej specyfikę małej społeczności. Główna bohaterka, reporterka znana z wcześniejszych części serii, z jednej strony decyduje się na zaangażowanie się w związek, który niespodziewanie zaczyna wyglądać nieco inaczej, niż zapowiadało się na początku, z drugiej natomiast zaczyna prowadzić śledztwo, w którym stawką jest nie tylko dojście do prawdy, ale i oczyszczenie siebie z zarzutów. Klasyczny zdawałoby się punkt wyjścia okazuje się całkiem ciekawym pretekstem do pokazania zależności łączących i dzielących mieszkańców wsi, a także do zaakcentowania izolacji, w jakiej znajduje się opisywane miejsce. To powieść kryminalna ze społecznym zacięciem na przyzwoitym poziomie i z interesującą bohaterką.
Vera Buck w swoim debiucie literackim łączy to, co wymyślone, z tym, co ma umocowanie w faktach. Czerpie bowiem z historii psychiatrii i przywołuje dziewiętnastowieczne eksperymenty prowadzone na psychicznie chorych. Tak naprawdę mamy do czynienia z opowieścią o dyscyplinowaniu kobiet i publicznym sankcjonowaniu w imię nauki tego, co w innym wypadku byłoby uważane za nieprzyzwoite i niedozwolone. Nie bez powodu jedna z bohaterek pokazów organizowanych przez lekarza oskarża podnieconych spektaklem mężczyzn o lubieżność. Autorka nie tylko więc pokazuje szpitale dla obłąkanych jako źródło cierpień i miejsce sprawowania władzy nad tymi, którzy nie pasują do nie zawsze jasnej definicji normalności, ale również wikła bohaterów w etyczny konflikt bez wyjścia. Bycie wiernym nauce zwykle bowiem w tym akurat przypadku oznacza zdradę własnych uczuć. Buck ciekawie również zmienia perspektywę towarzyszącą opisywanym postaciom – ofiara niejednokrotnie widzi więcej od tego, kto zajmuje pozycję uprzywilejowaną, a oprawca może stać się ofiarą, jego władza ostatecznie jest więc tylko tymczasowa. „Runa” to powieść stanowiąca ciekawe połączenie powieści obyczajowej, społecznie zaangażowanej, kryminalnej i thrillera, to także mroczna odsłona tego, co nazwalibyśmy historią kobiet, w wersji popularnej, ale bardzo interesującej.


Krzysztof Beśka, Konsul, Wyd. Skarpa Warszawska, Warszawa 2018; Dagmara Andryka, Tajemnice Mille, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2018; Vera Buck, Runa, przeł. Emilia Skowrońska, Wyd. Initium, Kraków 2018.

niedziela, 10 lutego 2019

Nieprzystosowanie (B. Klicka, Zdrój; K. Kochmańska, Nieuprzejmość; A. Cieplak, Lekki bagaż)

Zarówno debiutanckie powieści Barbary Klickiej i Katarzyny Kochmańskiej, jak i powieść Anny Cieplak, trzecia w jej dorobku, koncentrują się na nieprzystosowaniu swoich bohaterek. Na plan pierwszy wysuwa się poczucie niemożności wyrwania się z życiowego impasu, w którym tkwi się częściowo na własne życzenie, częściowo z konieczności. Mocno wyeksponowana zostaje kwestia przymusu bierności jako efektu wszechobecnej instytucjonalnej i towarzyskiej władzy. Samotność bohaterek bywa więc samotnością ukrywaną pod maską śmiechu, uprzejmości, obowiązkowości czy odpowiedzialności. W efekcie tożsamościowe stłamszenie skazane zostaje na milczenie i niewidzialność.
U Barbary Klickiej w „Zdroju” miejscem generującym opresję psychiczną i fizyczną staje się sanatorium. Bohaterka książki, młoda kobieta, nie znajduje oparcia ani w pensjonariuszkach, ani w personelu. Traktowana jest przedmiotowo, a relacja pacjent-lekarz sprowadzona zostaje do uprzedmiotowienia i infantylizacji tych, którzy mają korzystać z porady lekarskiej. Podobny charakter mają relacje damsko-męskie, które w tym akurat miejscu mogą rozegrać się tylko według jednego scenariusza, oraz relacje z koleżankami z pokoju, oczekującymi również powtarzalnych i przewidywalnych wyborów ze strony tej, która dołącza do grona współlokatorek. Niestety, choć sam pomysł sportretowania sanatoryjnej rzeczywistości z perspektywy młodej kobiety ma w sobie duży potencjał, autorka poprzestaje na poziomie oczywistości. Jest w tej prozie zapowiedź tego, co mogłoby zostać rozwinięte, problem w tym, że tak naprawdę otrzymujemy bardziej udaną wprawkę literacką niż skończone dzieło. Szkoda.
Katarzyna Kochmańska proponuje czytelnikom debiut brawurowy. Ciekawy językowo, niebanalny koncepcyjnie, świetny, jeśli chodzi o charakterystykę relacji międzyludzkich, przemyślany formalnie. Autorce udaje się znakomicie oddać toksyczny charakter kontaktów głównej bohaterki i tych, którzy pozornie są jej bliscy, a tak naprawdę przede wszystkim korzystają z jej energii i nie dają nic w zamian. Znajomi, nazywani niekiedy przyjaciółmi, napawają się własnym cierpieniem, a swoje mniejsze i większe tragedie planują tak, by odpowiednia osoba mogła przyjść na ratunek wtedy, kiedy jest to potrzebne. W efekcie to, co straszne, staje się tutaj spektakularnie przerysowane, zabawne, śmieszne w swojej hiperboliczności. Kochmańska doskonale bowiem panuje nad opisywanymi emocjami, czuwa, by nie popaść w kicz i pretensjonalność, proponuje charakterystyki mocne, ostre, ale i czułe i dowcipne. Lektura obowiązkowa.
„Lekki bagaż” – trzecia powieść w dorobku Anny Cieplak – to książka świeża i ożywcza w swoich smutnych tak naprawdę diagnozach społecznych. Utwór ten po bardzo dobrym debiutanckim „Ma być czysto” i nieco wtórnych „Latach powyżej zera” stanowi powrót autorki do formy i odsłania to, co w jej twórczości najciekawsze: wrażliwość na los zwykłych ludzi, pokazywanie bezsilności wpisanej w działania, które w innym miejscu i czasie, mogłyby się udać, portretowanie życia daleko od centrum, odsłonięcie specyfiki prowincjonalnej społeczności, która z pokolenia na pokolenie dziedziczy pewne niekoniecznie dobre cechy. W tym wypadku otrzymujemy bardzo ciekawy, bo nieprzesłodzony i realistyczny, obraz trzeciego sektora – jako idei do zrealizowania i jako sposobu na życie. To łączenie codzienności z pracą nie zawsze okazuje się udane, często przynosi porażki, co Cieplak znakomicie niuansuje w swojej książce. Warto.


Barbara Klicka, Zdrój, Wyd. W.A.B., Warszawa 2019; Katarzyna Kochmańska, Nieuprzejmość, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2018; Anna Cieplak, Lekki bagaż, Wyd. Znak, Kraków 2019.

poniedziałek, 4 lutego 2019

Praca kobiet (A. Urbanik-Kopeć, Anioł w domu, mrówka w fabryce)

Książka Alicji Urbanik-Kopeć to w pewnym sensie połączenie tego, co znajdziemy w „Służących do wszystkiego” Joanny Kuciel-Frydryszak i „Alei Włókniarek” Marty Madejskiej. Autorkę interesuje podobna tematyka, choć z racji przyjętej perspektywy naukowej stara się pokazać zjawisko pracy kobiet w szerszym kontekście, nie tylko jako fragment rzeczywistości, ale proces, w który zaangażowani byli wszyscy – mężczyźni, rodzina, środowisko, z którego kobieta się wywodziła, wreszcie szeroko rozumiana opinia publiczna. To zaangażowanie dotyczy przede wszystkim okazywanego wsparcia, częściej jego braku, ale i kształtowania wizerunku kobiety podejmującej pracę, niestety zbyt rzadko pozytywnego. Nie znaczy to, iż któraś z przywołanych pozycji okazuje się wtórna wobec dwóch pozostałych, ciekawe jednak na pewno jest to, że mniej więcej w tym samym czasie kilka autorek zainteresowało się tą samą problematyką. Urbanik-Kopeć akcentuje, iż jednym z podstawowych źródeł informacji były dla niej badania przeprowadzone w latach 70. XX wieku przez naukowców z Katedry Etnologii Uniwersytetu Warszawskiego. Metafora – w tym wypadku zbudowana na dosłownym obrazie – szaf pełnych skarbów, czyli świadectw robotnic, jest nie tylko sugestywna, ale i stanowi element powracający w badaniach nad historią kobiet. Do relacji będących „dowodami na istnienie” często trudno jest dotrzeć, a nawet zdarza się, że nie jest to w ogóle możliwe. Z wywiadów sprzed lat autorka wydobywa treści dotyczące przestrzeni prywatnej, a więc domowej, z której nie tak chętnie chciano kobiety wypuścić, i publicznej, związanej z pracą i wynikającymi z niej korzyściami oraz zagrożeniami. W tym ostatnim przypadku powtarza się zagrożenie molestowaniem i napaściami seksualnymi, samotność kobiet wiejskich w mieście, wreszcie narażenie robotnic na prostytucję, a także klasowy wymiar emancypacji kobiet. Wykształcenie zamienia się w rodzaj muru dzielącego kobiety stojące pozornie po tej samej stronie i walczące w tej samej sprawie. Czyta się tę książkę bardzo dobrze, ale i ze smutkiem. Trudno bowiem nie zauważyć, że choć zmieniły się realia, to jednak praca kobiet bywa ciągle niedoceniana i narażona na stereotypowe oceny, a klasowy kontekst aktywności zawodowej kobiet to temat bardzo aktualny. Książka Urbanik-Kopeć może więc być ciekawą lekturą nie tylko „o wczoraj”, ale i „na dzisiaj”.


Alicja Urbanik-Kopeć, Anioł w domu, mrówka w fabryce, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2018.

niedziela, 3 lutego 2019

Przewodnik, towarzysz i twórca (J. Jarniewicz, Tłumacz między innymi)

Choć potencjalnie książka ta wydaje się być adresowana przede wszystkich do tych, którzy zajmują się tłumaczeniami i dla których kwestia teorii przekładu jest szczególnie bliska, to tak naprawdę mamy do czynienia z fascynującą lekturą dla wszystkich kochających literaturę. Mówienie o miłości nie jest w tym wypadku nadużyciem. Jerzy Jarniewicz okazuje się bowiem w swoich tekstach nie tylko znawcą, erudytą, zaangażowanym czytelnikiem, ale i pełnym krytycznej pasji polemistą. Ta ostatni cecha szczególnie jest wyeksponowana w tych fragmentach, w których autor ocenia wybrane przekłady, porównuje je ze sobą, stawia tezy dotyczące przyjętych strategii, wreszcie bardzo precyzyjnie uzasadnia swój punkt widzenia. Tylko pozornie tego typu teksty sprawiają wrażenie hermetycznych. W rzeczywistości przekonujący sposób opisu powoduje, iż analiza porównawcza dobranych słów i sformułowań staje się czymś niezwykle interesującym. Równie intrygująco wybrzmiewa poetycka klamra, jaką autor otwiera i zamyka swoją książkę. Zaakcentowane w niej zostaje to wszystko, co sprzyja dobremu tłumaczeniu – odpowiedni czas, odpowiednie miejsce, wszystkie elementy towarzyszące, wspierająca cisza nocy, wewnętrzna gotowość do zmierzenia się z cudzym tekstem, który podczas pracy nad odpowiednim doborem zdań i słów, częściowo staje się własnością tłumaczącego. Jerzy Jarniewicz koncentruje się na „przekładach, językach i literaturze”. Podtytuł książki odpowiada więc temu, co w niej znajdziemy. Autora interesuje nie tylko rola odgrywana przez tłumacza, ale i filozoficzny w swoim wydźwięku problem rzeczywistej nieprzekładalności tekstu, który w innym języku, nawet w bardzo wiernym przekładzie, brzmi inaczej. Pytanie zatem o twórczy aspekt pracy tłumacza pozostaje czymś nie bez znaczenia. Mocno wybrzmiewa postulat opatrywania przekładów nazwiskami ich autorów. Mówimy przecież lub czytamy słowami użytymi i dobranymi przez tłumaczy. Fascynujące okazują się rozważania na temat nieprzekładalności niektórych sformułowań i potencjału tkwiącego w tego typu fragmentach, ale i kwestie związane z uwspółcześnianiem kanonicznych tekstów literackich. Bardzo dobre!


Jerzzy Jarniewicz, Tłumacz między innymi. Szkice o przekładach, językach i literaturze, Wyd. Ossolineum, Wrocław 2018.

sobota, 2 lutego 2019

Na emigracji (M. Louis, Chcę wierzyć w waszą niewinność)

Książka Magdy Louis to ciekawy przykład łączenia narracji reporterskiej (reportaż społeczny i kryminalny) z autobiograficzną. Autorka proponuje czytelnikom relację z frontu współtowarzyszenia Polakom mieszkającym w Wielkiej Brytanii i składającym zeznania przed brytyjskim wymiarem sprawiedliwości. Jednocześnie nie tylko kolejni podejrzani rodacy są bohaterami tej książki. Autorka dzieli się bowiem swoimi spostrzeżeniami, odsłania tajniki zawodu, pokazuje, jak ważne jest precyzyjne tłumaczenie, wreszcie akcentuje konieczność stopniowego, przynajmniej częściowego zobojętnienia, tak, aby emocjonalne zaangażowanie nie utrudniało wykonywania zawodu. Trochę szkoda, że na tytuł książki wybrano dość pretensjonalną i naiwną deklarację, zwłaszcza że sama Louis nie jest wcale osobą, która bezkrytycznie podchodzi do zapewnień o niewinności tych, których zeznania tłumaczy. Publikacja ta może stanowić ciekawe uzupełnienie tych lektur, które portretują zjawisko współczesnej polskiej emigracji. W historiach poszczególnych bohaterów widać wyraźnie wszystko to, co potencjalnie było zapowiedzią klęski oraz to, co mogło daną osobę ochronić, ale splot różnych okoliczności okazał się mało łaskawy. „Chcę wierzyć w waszą niewinność” to literatura faktu, dla której podstawą jest pokazanie zjawiska wcale nie tak chętnie opisywanego. Louis przyjmuje postawę osoby empatycznej, jednak z oczywistych powodów epizodycznie pojawiającej się w życiu swoich bohaterów. W efekcie otrzymujemy więc interesującą perspektywę codzienności, w którą wpisane są mniejsze lub większe przestępstwa. Tłem dla ich zaistnienia okazują się niejednokrotnie rozczarowania i żale związane z nieudanym życiem na emigracji.

Magda Louis, Chcę wierzyć w waszą niewinność. Opowieść dokumentalna, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2018.


[przeczytana jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]