Reportaż
Schella, należący dzisiaj do klasyki pisarstwa o wojnie i nieuchronności w nią
wpisanej, pozostaje aktualny i dzisiaj. Lektura pozwalająca zrozumieć paradoks
wojny w Wietnamie oraz lektura zderzająca czytelnika z nieistotnością życia
jednostki, odhumanizowanej podczas trwania walk – taka jest książka tego, który
nie zawahał się pokazać brutalności, obojętności i moralnego upadku Amerykanów.
Schell pozostaje nie tylko przewodnikiem po świecie, który wydaje się trudny do
pojęcia, bywa również osobą zagubioną, zdziwioną, niedowierzającą. Staje się
wreszcie częścią machiny wojennej, kiedy jako świadek królującej pogardy dla
ludzkiego życia nie może i nie jest w stanie nic zrobić. Reporter daleki jest
jednak od oskarżania. Wie bowiem, że pokazanie zła daje dużo lepszy efekt od
manifestowania oburzenia. Ujawnia, odsłania, wciąga czytelnika w spór idei,
zmusza do opowiedzenia się po którejś ze stron. Schell pokazuje, jak łatwo
człowiek może zacząć polować na drugiego człowieka i jak łatwo przypisując
wrogowi jakąś cechę uczynić go tym, komu należy się kara i kto stanowi
zagrożenie. Szczególnie porażające jest zderzenie zabijania z powietrza,
przypominającego momentami zabawę w trafianie do celu, z rozpaczą i
przerażeniem zwykłych ludzi, którzy wrzuceni w wir Wielkiej Historii tracą
wszystko, nic nie rozumieją, są załamani. Kwestie związane z trudnościami w
komunikowaniu są zresztą podstawą wielu błędnych odczytań, kończących się
często w dramatyczny sposób. Tytułowa „prawdziwa wojna” to zło, brutalność,
ostateczność. Reportaż Schella ma zdecydowanie pacyfistyczny wydźwięk. Pokazuje
bowiem, że wojna niszczy wszystkich – i ofiary, i oprawców.
Jonathan Schell,
Prawdziwa wojna. Wietnam w ogniu, przeł. Rafał Lisowski, wstęp: Mark Danner,
Wyd. Czarne, Wołowiec 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz