Powieść czeskiej pisarki zapada w pamięć, wzrusza,
skłania do refleksji nad codziennością i własnym uwikłaniem w życie rodzinne.
Brzmi banalnie? Niekoniecznie. Soukupová unika opisywania chwil, które można by
nazwać szczególnymi. Jest specjalistką od zwyczajności. Opisuje rzeczywistość,
w której pozornie niewiele się dzieje. Szybko jednak odkrywamy, że złudzenie
nijakości skrywa wielkie emocje, mnóstwo niechęci i czułości zarazem, potrzebę
prawdy i konieczność udawania. Soukupová to mistrzyni portretowania tego, co
rozgrywa się w spojrzeniu, przemilczeniu, półsłówkach, drobnych złośliwościach.
Bohaterowie jej książki przecież wcale się nie ranią – nie ma tu wielkich słów,
oskarżeń, sytuacji, które odsłaniałyby swoją dramatyczność. A jednak cierpienie
jest w tej opowieści aż namacalne. Wynika z tego, do czego nie doszło, z tego,
co się utraciło, z niewypowiedzianych na głos myśli, z poczucia straty, której
nie da się niczym zastąpić, z niemożności porozumienia, bo nikomu na nim nie
zależy i być może nigdy tak naprawdę nie zależało. Pisarka opowiada o jednym
dniu z życia pewnej rodziny, dniu szczególnym, bo wszyscy zbierają się, by
uczcić urodziny ojca. Zanim jednak na stole pojawi się tort i rozpocznie się
świętowanie, będziemy świadkami podróży, w której napięcie będzie rosło, a
obcość mieszać się będzie z bliskością. Trzy siostry, z których każda wybiera
inny model życia, każda ma inny temperament i każda zajmowała w dzieciństwie
inną pozycję w rodzinie, jadą samochodem do ojca. Towarzyszą im dzieci i pies,
cień obecnych w ich życiu i utraconych mężczyzn, gotowość świadczenia na rzecz
obranego modelu życia i wychowania potomstwa. Soukupová z dużą wrażliwością,
ale bez sentymentalizmu, pokazuje fasadowość dorosłości bohaterek. Kobiety
pozostają zranionymi dziećmi, a ich aktualne relacje znaczone są tym, co
wydarzyło się, kiedy były małe. Jadąc do rodziców, nie przestają ze sobą
konkurować o ich względy. Każda chce być tą najlepszą córką, a faworyzowanie
jednej czy drugiej siostry odczytują jako doświadczenie równie bolesne jak
kiedyś. Nie spodziewają się, że będą musiały zmierzyć się z jeszcze jednym
wyzwaniem, dużo poważniejszym niż wspólna podróż zapchanym do granic możliwości
autem. Matka i ojciec pokażą im, że coś co wydawało się trwałe, może się
skończyć tak po prostu, bez fajerwerków, bo w którymś momencie ktoś będzie miał
dość tego, co tak długo tolerował. Uroczystość, która miała być okazją do bycia
razem, obnaża obcość dzielącą rodziców, dzieci i wnuków. Okazuje się również
delikatną sugestią, że prawdziwej bliskości nie było nigdy, a wszyscy żyli
tylko złudzeniami. Bardzo dobre.
Petra Soukupová, Pod śniegiem, przeł. Julia
Różewicz, Wyd. Afera, Wrocław 2016.
Fenomenalna recenzja! Potrafi Pani zaintrygować i skłonić do lektury. Z pewnością zawitam tutaj jeszcze nie raz.
OdpowiedzUsuń