Znakomita
powieść! Pełna poruszających metafor, ważnych tematów, sytuacji granicznych,
które trzeba przetrwać, walki pamięci z zapomnieniem i konieczności odkrywania
człowieczeństwa w świecie, który unieważnił wartości humanistyczne. Smutna,
krzepiąca, bardzo mocna i nieoczywista w swoim wydźwięku proza! Autor wyjaśnia
w przedmowie ważne dla rumuńskich obozów pracy i więzień pojęcia, takie jak
reedukacja i demaskacja. Ci, którzy znają historię okrutnego eksperymentu na
ludziach przeprowadzonego w Piteşti, wiedzą doskonale, że przywołanie tych
działań niesie koszmar człowieka zniewolonego szczutego na człowieka
upodlonego. W efekcie każdy miał zostać katem i ofiarą jednocześnie, nikomu
natomiast nie można było zaufać. Losy głównego, tytułowego bohatera poznajemy
dwutorowo. Choć stanowią odsłonę biografii jednego człowieka, w sensie
bezpośrednim nie ma pomiędzy nimi ciągłości. Brunul vel Bruno nie pamięta
dwudziestu lat swojego życia. Staje się wyzwaniem dla systemu i projektem do
zrealizowania dla towarzysza Bojina, który opiekuje się nim po wyjściu ze
szpitala. Za sprawą utraty pamięci bohater staje się jak tabula rasa – nie rozumie
rzeczywistości, nie ma pojęcia o polityce, obce mu są typowe relacje
międzyludzkie. Jest naiwny naiwnością dziecka, które nie szuka drugiego dna,
lecz w prostocie i oczywistości próbuje znaleźć sens. Bruno Matei sprzed
wypadku to więzień, który przechodzi całą gehennę absurdalnych przesłuchań,
wymuszanych zeznań, tortur i nieśmiałych prób szukania bliskości wśród ludzi
zmaltretowanych i zniszczonych przez system. Tym, co łączy dwa rozdzielone
zapomnieniem światy Brunona, jest marionetka. W życiu naznaczonym niepamięcią
Bazylek, tak nazywa się lalka, stanie się najbliższym towarzyszem bohatera,
słuchaczem jego zwierzeń, wiernym przyjacielem, którego nic nie jest w stanie
zniszczyć. W rzeczywistości więziennej marionetka okaże się synonimem wolności
i bliskości z drugim człowiekiem, a więc tego wszystkiego, co zakazane i
niemożliwe. Brunul cały czas funkcjonuje w codzienności pełnej fałszu. Nawet
ci, którzy są jego przyjaciółmi, musza udawać lub kłamią. Autorowi udaje się
pokazać tragizm wpisany także w tę drugą, mroczną stronę opowieści – istnieje na
przykład strażnik, który tylko udaje, że jest zły, a tak naprawdę stara się
pomagać więźniom, zaś reprezentant bezpieki zaczyna widzieć w swoim
podopiecznym człowieka i rodzą się w nim inne uczucia, niż te, które odwołują
się do hierarchii i władzy. Bycie (z) marionetką staje się dla bohatera
ocaleniem. Poznanie reguł gry umożliwia przetrwanie, bycie kimś, kto nie
rozpamiętuje i rezygnuje z nadziei, umożliwia codzienne obcowanie z koszmarem.
Jednocześnie praca w teatrze lalek i domowe spotkania z Bazylkiem koją
skołatane nerwy i pozwalają pamiętać, że każda marionetka ma duszę. A skoro
każda marionetka, to może też i człowiek ją posiada? Jeśli tak jest, to
zwycięża życie, bo celem systemu było zabicie duszy człowieka. Właśnie tego nie
pamięta Brunul, ale właśnie to doskonale wyczuwa intuicyjnie.
Lucian
Dan Teodorovici, Matei Brunul, przeł. Radosława Janowska-Lascar, Wyd. Amaltea i
Wyd. Atut, Wrocław 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz