Harrison
przygląda się trwającej kilkadziesiąt lat wojnie domowej, oddając głos tym,
którzy przetrwali i którzy w trakcie walk zajmowali różne pozycje. Zdarza się,
że nie może przytoczyć prawdziwego imienia swojego rozmówcy, gdyż ciągle grozi
mu niebezpieczeństwo. Fakt ten, jeśli się zastanowimy, ma swoje konsekwencje
nie tylko literackie w postaci przyjętego pseudonimu, ale też, a raczej przede
wszystkim, w uświadomieniu sobie tego, że trwający tak długo wewnętrzny
konflikt nie jest sprawą zamkniętą. Harrison nie ukrywa, że obie strony mają na
swoim koncie zbrodnie wojenne. Tamilskie Tygrysy zmuszały na przykład cywilów
do pozostania na zajmowanym przez siebie terenie i masowo porywali dzieci, by
wcielić je do rebelianckich brygad. Z kolei przedstawiciele wojska rządowego
dopuszczali się aktów gwałtu na Tamilkach, morderstw oraz tortur, uznając
każdego, kto jest Tamilem za rebelianta. Świadectwa osób, które zdecydowały się
rozmawiać z reporterką, pełne są bólu, rozpaczy, cierpienia zadanego nie tylko
ciału, lecz również duszy. Ludzie ci stracili wszystko, co łączyło ich z
przeszłością. O ile jednak z utratą rzeczy i domu można się pogodzić, o tyle
ostateczny wymiar odejścia bliskich oraz zamach na podstawy tożsamości są o
wiele trudniejsze do zaakceptowania jako część własnej biografii. Autorka oraz
jej bohaterowie wielokrotnie akcentują samotność i bezradność związaną z utratą
nadziei na pomoc. Pojawiają się więc obrazy odchodzących przedstawicieli ONZ,
zabijanych dziennikarzy, braku świadków, a więc potencjalnie swobody w
zbrodniczych działaniach, bombardowań szpitali oraz zabierania kobiet na posterunek
policji, co wiązało się zwykle ze zbiorowym gwałtem. Mocno powiedziane zostaje
również to, iż wymuszano na przedstawicielach mediów, wojska, medycyny i
organizacji międzynarodowych fałszywe deklaracje dotyczące ilości zabitych oraz
wielkości rozgrywającej się na oczach świata katastrofy humanitarnej. Reportaż
Harrison powinien być pozycją obowiązkową dla tych wszystkich, którym
nieobojętne jest to, co dzieje się na świecie, ale i dla tych, którzy za sprawą
pozornych informacji, serwowanych tak chętnie w różnego rodzaju wiadomościach
telewizyjnych, trwają w złudzeniu, że to, co najstraszniejsze zamknęło się w
wieku XX. Autorka nie ukrywa, że nienawiści nie wymazano ze społeczeństwa, a
zakłamywanie przeszłości może skutkować odrodzeniem się tego, co na nowo nieść
będzie cierpienie i śmierć. Książkę tę można więc uznać i za świadectwo, i za
ostrzeżenie.
Frances
Harrison, Do dziś liczymy zabitych. Nieznana wojna w Sri Lance, przeł. Hanna
Pustuła-Lewicka, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz