Lektura
zbioru reportaży Cezarego Łazarewicza okazuje się ciekawym doświadczeniem. Nie
tylko dlatego, że mamy do czynienia z dobrymi tekstami, ale przede wszystkim z
tego powodu, że zderzamy się z obrazem świata dzisiaj już nieistniejącego i
należącego do nie tak odległej, ale jednak, przeszłości. Teksty zamieszczone w
książce są portretem rzeczywistości okresu transformacji. Można je czytać
równolegle z takimi zbiorami jak na przykład „Serce narodu koło przystanku”
Włodzimierza Nowaka, „Powiatowa rewolucja moralna” Pawła Smoleńskiego czy „Niedziela,
która zdarzyła się w środę” Mariusza Szczygła. Łazarewicz przypomina zachowania,
problemy, praktyki typowe dla czasów, w których wolność wydawała się czymś nie
do końca zrozumiałym, ale wykorzystywanym z zapałem, związanym z doświadczaniem
tego, co nowe, wyczekane i nie do końca znane. Interesują go zmiany na prowincji.
Reporter koncentruje się na jednym regionie. Zostaje to zaakcentowane w
podtytule. Jeden z reportaży, poświęcony rolniczym protestom w Bartoszycach i
zatytułowany „Chamburk był z nami”, znalazł się jednak w książce pomyłkowo.
Bartoszyce nie są miastem znajdującym się na Pomorzu. Reportaże umieszczone w
tomie w większości przypadków miały swoje prasowe pierwodruki pod koniec lat
90. XX wieku. Przypomniane po kilkunastu latach są dowodem uchwycenia dynamiki
przemian, specyfiki ówczesnych doświadczeń i reguł, które definiują okres
przejściowy między komunizmem a demokracją. Choć scenografia opisywanych
wydarzeń ma w sobie coś z siermiężności tamtych czasów, to jednak emocje,
potrzeby i rozczarowania ludzi pozostają podobne. Gdyby więc zmienić tło,
okazałoby się, że odegrane wówczas role w nieco zmienionej formie być może
miałyby rację bytu i współcześnie. Czytać więc „Tu mówi Polska” trzeba jako
przywołanie przeszłości, ale i ostrzeżenie przed zapomnieniem.
Cezary
Łazarewicz, Tu mówi Polska. Reportaże z Pomorza, Wyd. Czarne, Wołowiec 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz