Kolejna
odsłona serii, której części tytułowane są nazwami pór roku, jest podobna do
poprzednich, ale i inna. Autor tradycyjnie pozostaje uważnym obserwatorem
codzienności oraz osobą dokumentującą własne ojcostwo. Nie rezygnuje ze
szczerości, dzieląc się refleksjami, które sam uznaje za niezręczne, nazbyt
bezpośrednie, przesadnie może ekshibicjonistyczne. Jednocześnie to właśnie gotowość
zapisywania tego, co odbiega od wizerunku, który posiada pisarz w przestrzeni
publicznej, jest zapewne jedną z ciekawszych odsłon owego eksperymentu na samym
sobie. Niezależnie bowiem od tego, czy Knausgård pisze wspomnianą serię z
porami roku w tytułach, czy „Moją walkę”, zawsze siebie czyni głównym i
najważniejszym bohaterem. To, co błyskotliwe, oryginalne, szczególne sąsiaduje
więc często z obserwacjami nieco naiwnymi lub oczywistymi. Autor nie ukrywa, że
właśnie taki zamysł towarzyszy jego literackiemu projektowi – pokazać siebie w
możliwie dokładny sposób, jako kogoś, kto jest w relacjach, ale i funkcjonuje w
samotności, a także jako osoby, która znaczną część życia spędza w tym, co
można określić zwyczajnością. W „Lecie” licznym krótkim impresjom o rzeczach, pokarmach,
zwierzętach i roślinach (np. o kasztanowcu i brzozie, o soli czy śliwkach, o
rowerze i mikserach, o psach, kotach i komarach) towarzyszą różnego rodzaju
scenki rodzinne, związane z zachowaniem i reakcjami dzieci. Gdzieś w tle obecna
jest jednak refleksja innego rodzaju, a mianowicie poczucie schyłkowości, nieuchronności
przemijania, niemożności cofnięcia czasu. Codzienność zostaje zatem skojarzona
z koniecznością pamiętania i dostrzegania wagi momentu oraz chwili.
Karl
Ove Knausgård, Lato, przeł. Milena Skoczko, obrazy: Anselm Kiefer, Wydawnictwo
Literackie, Kraków 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz