Najnowsza
powieść Sylwii Chutnik ukazuje się w znanej serii wydawnictwa Od Deski do
Deski. Nazwa serii to kluczowa gra słów, a mianowicie „Na f/aktach”. Kluczowa,
bo odwołuje się do istotnego zabiegu, będącego znakiem rozpoznawczym publikowanych
w jej ramach utworów, a mianowicie korzystania z autentycznych materiałów
sądowych, odwoływania się do doniesień prasowych i bazowania na przestępstwie,
które naprawdę się wydarzyło, przy jednoczesnym deklarowaniu raczej inspiracji
niż wierności zasadom non-fiction. Chutnik opowiada więc o morderstwie pewnego
cinkciarza i o podejrzewaniu syna, iż jest sprawcą zbrodni, lecz przenosi akcję
z Sopotu, gdzie faktycznie cała historia miała miejsce, do Warszawy. Z wielu
powodów decyduje się na ten gest – znajomość topografii miasta i ówczesnego
klimatu dzięki opowieściom rodziny oraz kolejna deklaracja wierności fascynacji
stolicą to z pewnością te najbardziej oczywiste. Powieść Chutnik okazuje się
raczej impresją „na temat” niż pełnokrwistą powieścią. O ile próbę oddania
atmosfery towarzyszącej pracy cinkciarza i klimatu nocnego życia Warszawy można
uznać za udaną, o tyle zdecydowanie się na narrację pierwszoosobową już nie. Ważnym
punktem odniesienia dla biografii zamordowanego mężczyzny są dwie kobiety –
jedna nieosiągalna, która nie przestaje być przedmiotem idealizacji mimo
swojego osiedlowego upadku, druga dostępna i przymuszająca z racji małżeństwa
do większego zakorzenienia w racjonalności. Interesująca jest również relacja
między ojcem a synem. Wzrastający brak porozumienia i zapatrzenie chłopaka
tylko w pieniądze skutkują najprawdopodobniej tragedią, której nikt się nie
spodziewa. Szkoda, że Chutnik zdecydowała się na ów impresyjny charakter
opowieści, bo w efekcie mamy również do czynienia z pewną powierzchownością
opisu. Pogłębienie psychologiczne opisywanych postaci – pozornie nieskomplikowanych,
ale w swojej zwyczajności bardzo interesujących – okazałoby się bardzo
korzystne dla powieści. Zwłaszcza że autorce udaje się zaakcentować ów tytułowy
smutek, pewną melancholijność wpisaną w schyłkowość PRL-u oraz bycie częścią
półświatka, umiejącego się bawić, ale i rozpaczać z równie wielką siłą.
Lekturze towarzyszy więc niedosyt. Widać bowiem nazbyt mocno potencjał, który
nie został do końca wykorzystany.
Sylwia Chutnik, Smutek cinkciarza, Wyd. Od Deski do Deski, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz