Książka
Grzywaczewskiego stanowi zapis wyprawy, której celem było dotarcie do słynnej,
choć współcześnie zapomnianej, Drogi Umarłych. Trasa kolejowa, która miała
połączyć „leżące na wysokości koła podbiegunowego na Syberii miasta Salechard w
dzisiejszym Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym i Igarkę w Kraju
Krasnojarskim”, to kolejny absurdalny pomysł Stalina. Absurdalny, bo pomyślany
w miejscu, które kompletnie nie nadawało się do takich celów. Okrutny, bo przy
budowie magistrali pracowało ponad 100 tys. więźniów, a ilość ofiar śmiertelnych
właściwie trudno oszacować. Bezsensowny, bo nieukończony. Projekt przerwano,
gdy Stalin umarł. Grzywaczewski porównuję Drogę Umarłych z Drogą Kości –
Federalną Autostradą „Kołyma” z Magadanu do Jakucka. Ci, którzy czytali „Ścieżki
Północy” Flanagana, przypomną sobie zapewne również birmańską Kolej Śmierci –
ów japoński pomysł na przeprowadzenie torów tam, gdzie nie powinny się znaleźć,
i towarzyszącą mu pogardę dla ludzkiego życia. Opis wyprawy, w której
uczestniczy Grzywaczewski, ma w sobie trochę z typowej relacji z podróży,
trochę z reportażu, trochę z wypełniania zobowiązania w stosunku do
przeszłości. Nie bez powodu co pewien czas przywoływana zostaje kwestia pamięci
i zapomnienia. Odpominanie towarzyszące opowiadaniu o Martwej Drodze stanowi
symboliczne wyzwanie rzucone śmierci. Oto miejsca skazane na zniszczenie, bo
znajdujące się na Syberii, tam, gdzie rzadko zapuszczają się przybysze z
zagranicy, raptem stają się celem współczesnej podróży. Grzywaczewski przytacza
relacje kilku Polaków uczestniczących przy budowaniu Drogi Umarłych. Akcentuje
rzecz kluczową i najbardziej przerażającą, a mianowicie powtarzalność doznanych
cierpień. Doświadczone okrucieństwo staje się w tym przypadku podstawą
unifikacji, a ocalenie człowieczeństwa zależy w dużej mierze od szczęścia i
przypadku. Grzywaczewski portretuje życzliwość tych, których spotyka na
Syberii, i ich oswojenie się z faktem, iż żyją w pobliżu łagrów. O tym ostatnim
pisze także w „Dziennikach kołymskich” Jacek Hugo-Bader. Szczególnie sugestywny
jest obraz walających się na terenie spalonego łagru misek. To, co kiedyś było
podstawą życia albo śmierci, dzisiaj jest przedmiotem bezużytecznym i
niepotrzebnym. Jednocześnie jednak stanowi materialne świadectwo przeszłości –
poruszające i będące śladem konkretnych istnień.
Tomasz
Grzywaczewski, Życie i śmierć na Drodze Umarłych, Wydawnictwo Literackie,
Kraków 2015.
Koniecznie muszę więcej przeczytać twórczości Pana Tomasza.
OdpowiedzUsuń