Ci,
którzy znają wcześniejsze książki Angeliki Kuźniak, z pewnością z zadowoleniem
przyjęli fakt, iż kolejnym tematem artystycznych i reporterskich poszukiwań
autorki jest biografia Zofii Stryjeńskiej. Dzięki temu czytelnicy mogli
spodziewać się nie tylko fascynującego portretu artystki, ale i perfekcyjnie
przeprowadzonej kwerendy oraz literacko nienagannej opowieści. Tak jest w
rzeczywistości. Kuźniak po raz kolejny udowadnia, że w sztuce reportażu
biograficznego jest prawdziwą mistrzynią. Nie eksponuje siebie, nawet ze
szczegółu potrafi wydobyć fascynującą historię, umie dokonywać selekcji
materiału, nie konstruuje opowieści z tezą, pozwala swoim postaciom wybrzmieć
mocno, szczerze i uczciwie. Bohaterki książek Kuźniak pozostają w pamięci nie
tylko dzięki swoim niebanalnym życiorysom, ale i sztuce eksponowania i
niuansowania biograficznego szczegółu przez reporterkę. Opowieść o Zofii
Stryjeńskiej to fascynujące studium, tak chyba można powiedzieć, symbolicznego
szaleństwa, w które przeradza się pasja. Książkę tę możemy więc czytać jako
świadectwo ówczesnego życia artystycznego. Ów obraz zadziwia swoim rozmachem,
gdyż dotyczy bohemy Krakowa, Warszawy, ale i chociażby Paryża. Biografia
artystki staje się również ciekawym świadectwem dyscyplinowania kobiet
oryginalnych, wybijających się ponad przeciętność, niezależnych. Mam tu na
myśli zwłaszcza dwa fascynujące epizody z życia Stryjeńskiej, a mianowicie
studiowanie w Monachium w męskim przebraniu i próby ubezwłasnowolnienia malarki
poprzez niezgodne z prawem zamknięcie w szpitalu psychiatrycznym. Biografia
artystki to również intrygujący i zapadający w pamięć opis macierzyństwa –
niechęć do córki z powodu jej płci, zostawienie córki na wychowanie rodzinie,
szaleńcza radość z powodu narodzin synów-bliźniaków, wreszcie nadrabianie i
kształtowanie lepszych relacji z dziećmi wtedy, gdy będą starsze, a potem
dorosłe. Książka Angeliki Kuźniak jest również bardzo przygnębiającą historią
wielkiego, nieustannie spalającego się i trwonionego talentu, chaosu wpisanego
w tworzenie, ogromnej sławy i zapomnienia, wreszcie beztroskiego podejścia do
własnej słowności i własnych dzieł poprzez przypadkowe wyprzedawanie ich często
po zaniżonych cenach. Kuźniak pokazuje również, jak ważne dla Stryjeńskiej były
notatki, zapiski, wycinki z gazet. Poznajemy bowiem artystkę poddającą się
ciągłej analizie w trakcie pisania dziennika. Znaczący i symptomatyczny dla
całego życia malarki jest obraz pozostawianych na różnych dworcach w
przechowalniach walizek ze szpargałami. Fakt, iż Stryjeńska odczuwała potrzebę
przeglądania owych rzeczy, nawet wówczas, gdy nie mogła tego zrobić w domu,
oraz że część wspomnianych bagaży na zawsze pozostała w kolejowej przestrzeni
tymczasowości, wydaje się bardzo znaczący. Artystka bowiem tak do końca nigdzie
się nie zakorzeniła, w efekcie wszędzie była „na trochę”, mocno odznaczając się
w danym miejscu, ale nie czyniąc tego miejsca swoim.
Angelika
Kuźniak, Stryjeńska. Diabli nadali, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz