Tom
rozmów Doroty Wodeckiej z Andrzejem Stasiukiem nie jest wywiadem-rzeką. To
raczej zbiór kilku tematycznie uporządkowanych pogawędek, układających się w
zgrabną całość. Użyłam określenia „pogawędki”, bo konwencja rozmowy, choć
tematy są często ważne i poważne, sprowadza się i do wypytywania o prywatność
(dyskretnie i ze smakiem), i do mówienia o sprawach fundamentalnych (np. Bóg),
i do przemieszczanie się po miejscu, które Stasiukowi jest bliskie (np. wyjazd
na cmentarz na grób Mirosława Nahacza). Jednocześnie jest w tym wszystkim pewna
lekkość i niezobowiązujący ton. To, co zwyczajne i codzienne, miesza się tutaj
z tym, co niepowtarzalne i nie do uchwycenia. Tytuł książki przywodzi na myśl
publikację Marii Janion „Żyjąc tracimy życie”. Nie bez powodu, bo gdzieś w tle,
właściwie cały czas, pojawiają się i przekonanie o przemijaniu, i nostalgiczne
wspominanie czasu dorastania, i akcentowanie istotnej roli pamięci, i mierzenie
się z ostatecznością. Odchodzenie tych, którzy byli ważną częścią życia, śmierć
jako część istnienia, wreszcie towarzyszenie komuś w tej ostatniej chwili i lęk
przed tą sytuacją – Stasiuk koncentrując się na tym problemie ani nie
teoretyzuje, ani nie godzi się na nadmierne zwierzenie, ani też nie próbuje
niczego bagatelizować. Widać tutaj wrażliwość podobną jak w tomie „Grochów”.
Książka ta zostaje zresztą w którymś momencie przywołana przez Wodecką.
Odwoływanie się do tekstów Stasiuka odbywa się jakby mimochodem. Nie tyle więc
rozmawia się o książkach, co raczej o życiu, którego częścią i przejawem są
publikacje. Szczególnie interesujące są te fragmenty, gdy Stasiuk kładzie nacisk
na rolę i wagę pamięci. Bez niej, sugeruje, nie istniejemy tak naprawdę. Pamięć
staje się zresztą tematem-obsesją, powraca bowiem często, jej pojmowanie jest doprecyzowywane.
Na uwagę zasługuje też refleksja o rodzicielstwie oraz pozbawione egzaltacji,
eleganckie w swojej prostocie, wyznanie miłości do żony i córki. Czytelnik
znajdzie tu również cytat dotyczący reportażu, który ostatnio narobił tyle
szumu w sieci. Stasiuk dość lekceważąco wypowiada się o tym gatunku, zakładając,
że kłamstwo jest ciekawsze od prawdy. Twierdzi też, że reportaż nie jest
literaturą. Przerzucanie się argumentami, co jest ważniejsze/lepsze/ciekawsze –
fikcja czy non-fiction, można skwitować tylko wzruszeniem ramion. Spór ten nie
ma tak naprawdę większego sensu. Bywają pisarze, którzy mówią o świecie i o
człowieku więcej niż niejeden reporter, bywają reporterzy, którzy piszą lepiej
i sugestywniej od wielu pisarzy.
Życie
to jednak strata jest. Andrzej Stasiuk w rozmowach z Dorotą Wodecką, Wyd. Agora
i Czarne, Warszawa-Wołowiec 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz