W
„Terremoto”, podobnie jak we wcześniejszym „Wielkim przypływie”, Mikołajewski
pozostaje poetą będąc reporterem i jest reporterem nie przestając być poetą. Ta
zależność wydaje się kluczowa dla sposobu opisywania świata przez autora. Choć
mało tutaj słów, ich siła rażenia jest wyjątkowo mocna. Choć natkniemy się na
niezwykle poetyckie opisy, będą one jednocześnie wyjątkowo naturalistyczne,
brutalne nawet. Mikołajewski świadomie oscyluje między poetyckim
niedopowiedzeniem a reporterską dosłownością dokumentowania. Opisywanie
spełnionej Apokalipsy okazuje się bowiem nie tylko wyzwaniem literackim i
dziennikarskim, ale przede wszystkim etycznym. Świat, który runął,
rzeczywistość, która przestała istnieć, czas, który w przypadku katastrofy nie
zna litości i zabiera wszystko w ciągu chwili – oddanie atmosfery obecnej w
miejscu dotkniętym trzęsieniem ziemi wiąże się z koniecznością bardzo precyzyjnego
używania słów, postulatem ich jednoczesnego nienadużywania, a jednocześnie
delikatnością, współodczuwaniem i wsłuchiwaniem się w tych, którzy są ofiarami
i chcą o tym mówić. Mikołajewski nie próbuje wchodzić w rolę kogoś, kto próbuje
wyjaśniać nieodwracalność dziejących się zjawisk lub akcentować możliwość
odbudowania świata na nowo, jest tak samo bezradny jak ci, którzy będąc
ofiarami, szukają odpowiedzi. Towarzyszy swojemu przewodnikowi, Luce Cariemu,
który narażając wielokrotnie życie, by ratować innych, cały czas świadczy na
rzecz przetrwania, celowości istnienia oraz konieczności bycia człowiekiem w
sytuacji ekstremalnej. Mamy tu bowiem do czynienia nie tylko z dosłownym
trzęsieniem ziemi oraz próbą mierzenia się Włochów z katastrofą. Natkniemy się
w książce na co najmniej dwa inne kataklizmy – jeden wiąże się ze ściągnięciem
wraku pełnego martwych uchodźców, drugi z coraz większą świadomością tego, że
człowieczeństwo wśród ludzi nie jest wcale czymś oczywistym. W pierwszym
przypadku zetkniemy się z porażającym opisem wydobywania szczątków ciał po to,
by oddać zmarłym ostatnią posługę. W drugim pozostaniemy z pytaniami bez
odpowiedzi i z przekonaniem, że przynajmniej część tych kwestii bezpośrednio
dotyczy nas samych. Lektura obowiązkowa.
Jarosław
Mikołajewski, Terremoto, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz